Radni miejscy alarmują o nepotyzmie i ostrzegają przed „politycznym korytem”. Sprawa zatrudnienia Szczęsnego Filipiaka, szefa krakowskiej Platformy Obywatelskiej, w Krakowskim Holdingu Komunalnym wywołała gorącą dyskusję o standardach w miejskich spółkach. Filipiak w rozmowie z KRKNews.pl odpiera zarzuty i przekonuje, że jego praca nie ma nic wspólnego z partyjnymi układami.
W piątek radni Aleksandra Owca i Michał Starobrat z klubu „Kraków dla Mieszkańców” zwołali konferencję prasową, na której mówili o „epidemii kolesiostwa”. – Krakowskie spółki i jednostki to nie agencja pracy dla działaczy Platformy – ostrzegała radna Owca.
Po konferencji radni skorzystali z ustawowych uprawnień i przeprowadzili kontrolę w KHK. Jak relacjonowali, przedstawiciele spółki próbowali nakłonić ich do podpisania zobowiązania, że uzyskane informacje nie trafią do opinii publicznej. Ostatecznie uzyskali potwierdzenie, że Szczęsny Filipiak rzeczywiście pracuje w holdingu jako doradca. Zapowiedzieli także, że będą domagać się dokumentów dotyczących trybu rekrutacji, zakresu obowiązków, czasu pracy i wysokości wynagrodzenia.
Sam Filipiak podkreśla, że jego zatrudnienie nie ma nic wspólnego z partyjnymi koneksjami. – W każdej poważnej organizacji naturalne jest, że lider buduje zespół ludzi, do których ma zaufanie i którzy sprawdzili się w różnych sytuacjach – mówi. – Nie wyobrażam sobie, żeby prezydent miasta dobierał współpracowników z łapanki albo pod dyktando opozycji. To byłoby nieracjonalne.
Jego zdaniem przynależność partyjna nie może ani otwierać, ani zamykać drogi do pracy w miejskich jednostkach. – Jeżeli ktoś ma kompetencje i podziela wizję rozwoju miasta, nie widzę powodu, by go z góry wykluczać – przekonuje radny.
Filipiak zaznacza, że prezydent Aleksander Miszalski ma prawo dobierać współpracowników. – Krakowianie wybierając Miszalskiego dali mu mandat do realizacji programu. A tego nie da się zrobić w pojedynkę – trzeba mieć drużynę, która rozumie cele i bierze odpowiedzialność – mówi.
Szef krakowskiej PO przypomina też, że podobna dyskusja toczy się na poziomie wojewódzkim. – Radny sejmiku Krzysztof Nowak kilka dni temu złożył interpelację do marszałka, domagając się pełnych danych o zatrudnianiu doradców i pełnomocników w jednostkach wojewódzkich. To pokazuje, że temat nie dotyczy tylko Krakowa, ale budzi zainteresowanie w całym regionie – podkreśla.
– Nie mam nic przeciwko temu, by sprawdzać i analizować te kwestie, pod warunkiem, że opieramy się na faktach, a nie politycznych narracjach – dodaje.
Na koniec Filipiak przyznaje, że krytyka opozycji go nie dziwi. – Dziś łatwo każde zatrudnienie wrzucać do worka z napisem „partyjniactwo”. To krzywdzące uproszczenie. Ja oceniam swoją rolę jako element normalnego funkcjonowania spółki i miasta. I zapewniam – w tej pracy chodzi o realne zadania, a nie o polityczne korzyści – podsumowuje.
Jarek Strzeboński