Święta polskie i inne. (Nie) Polityczny Kraków

Przed nami Narodowe Święto Niepodległości. Całe mnóstwo narodów świętuje niepodległość i jest to jedna z najważniejszych uroczystości państwowych. Są jednak i takie, które upamiętniają wydarzenia z naszego punktu widzenia osobliwe. Zresztą, my sami upamiętnialiśmy i upamiętniamy różne wydarzenia wcale nie wtedy kiedy miały miejsce. Ale po kolei…

Najfajniejsze święta są oczywiście w monarchiach, gdzie wciąż (choćby podskórnie) żywy jest pogląd, że naród narodem, ale istotą funkcjonowania naszego państwa jest monarchia, a monarcha to przecież pomazaniec Boży. Ważne jest więc wszystko to co związane jest z królem, a jednym z głównych świąt państwowych jest rocznica wstąpienia króla na tron. W takim na przykład Maroko święto to nosi uroczystą nazwę Dzień Tronu i wypada 30 lipca, czyli w rocznicę rozpoczęcia panowania przez króla Mohammeda VI. To uroczystość oczywiście ruchoma, bo król nie będzie żył wieczne. Za czasów ojca obecnego monarchy, Hassana II, Marokańczycy świętowali 3 marca, za kolejnych monarchów najpewniej kiedy indziej.

Tak samo ważne jak rocznica wstąpienia króla na tron są jego urodziny. Pół biedy, gdy naród świętuje je w dniu, w którym rzeczywiście przypadają, jak na przykład w Tajlandii, gdzie jest to 28 lipca, czyli w urodziny króla Ramy X, który na pewno lubi świętować geburtstag, bo większość czasu i tak zamiast w Bangkoku spędza w Monachium. Całkiem inaczej jest w Wielkiej Brytanii. Król Karol III urodził się co prawda 14 listopada, ale urodziny króla świętowane są zawsze w pierwszej dekadzie czerwca. Powód pewnie praktyczny- w deszczowej Brytanii łatwiej o pogodny dzień w czerwcu niż w listopadzie, czy w kwietniu, kiedy to urodziła się Elżbieta II, również obchodząca swe święto w czerwcu.

Trochę inaczej jest w Watykanie, gdzie najważniejsze są oczywiście święta kościelne, lecz oprócz nich są też dwa szczególne święta państwowe. Także ruchome. Jedno z nich przypada w rocznicę wyboru panującego papieża, drugie w jego imieniny. Przy czym chodzi o imię,  które otrzymał na chrzcie. Obecnie jest to więc 8 maja (rocznicą wyboru) i imieniny Roberta, (bo tak Leon XIV dostał na chrzcie), 17 września. Za czasów Jana Pawła II było to odpowiednio w rocznicę wyboru, 16 października i na Świętego Karola Boromeusza 4 listopada, itd., itd.

Świętować można też rzeczy nowe, albo to czego dawno nie ma. Na przykład Turcy od 2016 roku świętują 15 lipca udaremnienie zamachu stanu na tamtejszą władzę, nazywając to Dniem Demokracji i Jedności Narodowej. A Bułgarzy 3 marca obchodzą Dzień Wyzwolenia, czyli rocznicę podpisania traktatu z San Stefano z 1878 roku, który zapewniał im największe w ich współczesnej historii terytorium, które to nawiasem mówiąc zostało im brutalnie okrojone postanowieniami Kongresu Berlińskiego w tym samym roku.

Na tym tle polskie święta narodowe są dość zachowawcze, bo święto niepodległości obchodzą w zasadzie wszyscy, a święto konstytucji wielu. U nas heca polega na czym innym, a mianowicie na tym, że upamiętniamy dane wydarzenia niekoniecznie w dniach ich rocznic.

W 1791 roku Sejm Wielki zebrał się po wielkanocnej przerwie 3 maja, jednak prace nad ustawą, którą dziś nazywamy konstytucją, skończył najpewniej 5 maja. To byłby dopiero długi weekend, gdybyśmy zamiast 3-ego świętowali 5-ego maja. Natomiast w 1918 r. Józef Piłsudski rzeczywiście przybył do Warszawy 11 listopada. Wtedy też przejął władzę wojskową, ale pełnię władzy cywilnej, a z nią możliwość realnego rządzenia, otrzymał dopiero 14 listopada. No ale warto ustalić jakieś daty, choćby umowne. W końcu 25 grudnia jako dzień Bożego Narodzenia to też data umowna.

Gorzej, gdy przekręcą się fakty i sens świąt, ale w tym celowali komuniści. Główne święto PRL przypadało jak niektórzy z Państwa pamiętają 22 lipca, czyli podobno w rocznicę ogłoszenia w Chełmie manifestu PKWN, który dał początek ludowładztwa w Polsce. Cała bieda w tym, że rzecz miała miejsce nie 22, a 21 lipca i nie w Chełmie, a w Moskwie, ale to już taki zwyczaj Moskali, że od czasu do czasu lubią przeinaczyć fakty. W końcu w czasach ZSRR 7 listopada obchodzono rocznicę Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, która, idąc za Leszkiem Kołakowskim, nie była przecież ani wielka, ani socjalistyczna, a i jej „październikowość” jest też mocno wątpliwą. Zresztą Putin wcale nie chce, by Rosjanie przestali świętować na początku listopada. Tylko, że głupio tak czcić bandytów z 1917 roku. Dlatego 4 listopada w Rosji świętuje się wypędzenie Polaków z Kremla, które miało miejsce w 1612 roku. Może trochę wcześniej niż dotąd, ale ważne, że jest wolne.

Właśnie, dożyliśmy czasów, gdzie dla wielu z nas kluczowy jest fakt wolnych dni świątecznych, a nie ich przyczyna. Znak czasów, ale mimo wszystko warto pamiętać, że obchodzimy święta własne, a nie narzucone. Nawet jeśli te święta wypadają nie do końca wtedy co wydarzenia, które upamiętniają.

Tak więc miłego weekendu. Ważne, że po swojemu.

Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.

Najnowsze

Co w Krakowie