Od połowy lutego w tenczyńskim Browarze działa Taproom, połączenie restauracji z samoobsługowym piwnym barem. Po wizycie uczucia mam mieszane…
Kiedy kilka lat temu Janusz Palikot z pompą ogłaszał przejęcie Browaru Tenczynek, jego plany mogły zrobić wrażenie. Gruntowny remont całości, wyposażenie w najnowocześniejszą aparaturę do warzenia piwa, rozszerzenie oferty o wysokoprocentowe okowity to tylko kilka z przedstawionych wówczas pomysłów. Stopniowo udało się je zrealizować, a niedawno ruszył też Taproom. Oferta lokalu składa się z dwóch części: degustacji piw i okowit z browaru oraz oferty gastronomicznej.
Zdecydowanie lepiej wypada ta pierwsza. Przy wejściu otrzymujemy kartę z limitem 100 zł, którą trzeba wsunąć w otwór przy jednym z 14 kranów i po prostu nalać tyle piwa, na ile mamy ochotę. A ponieważ aparatura jest bardzo dokładna, możemy nalać porcję choćby za złotówkę. Podczas mojej wizyty do dyspozycji było 6 piw, od znanego ze sklepów BUHa, przez klasyki w rodzaju pilsa, lagera, pszenicznego aż po długo dojrzewane ciemne piwa: porter i ris. I to właśnie one dostarczają najwięcej przyjemności. Zaskakują smakowe i zapachowe nuty wędzonego karmelu i hawańskich cygar oraz niezwykła głębia smaków. Warto spróbować, tym bardziej, że to podobno ostatnie zapasy tych piwnych przysmaków.
Kartę dań podobno przygotowali wspólnie: sam Janusz Palikot i jego wspólnik, Tomasz Czechowski, prowadzący we Wrocławiu restaurację Młoda Polska, uznawany za jednego z najbardziej pomysłowych restauratorów młodego pokolenia. I takie właśnie jest menu w Taproomie: pomysłowe, zróżnicowane, zaskakujące nawet przy wydawałoby się oczywistych daniach w rodzaju tatara albo śledzia. Sporo jest ciekawych propozycji wegetariańskich i wegańskich, na czele z opiekanym selerem i ćwiartką młodej kapusty (oba dania super smaczne). Wśród dań głównych znajdziecie “Ziarna”, które nie pozostawią was obojętnymi. Zdarzają się i wpadki, możecie podarować sobie np. skrzydełka w miodowej glazurze, albo nader skromne danie nazwane ziemniakiem Palikota. Tym bardziej, że o ile ceny piw są – moim zdaniem – na rozsądnym poziomie, to dania (z nielicznymi wyjątkami), są po prostu drogie. Zwłaszcza jeśli ceny odniesiemy do wielkości porcji, które wahają się od malutkich do co najwyżej – średnich. Podsumowując, zjecie tu smacznie i oryginalnie, zapłacicie sporo, a po wyjściu będziecie się zastanawiać, co i gdzie by tu jeszcze wciągnąć.
Czy warto wybrać się do Taproomu w Browarze Tenczynek? Oczywiście, atmosfera jest świetna, wnętrza pięknie wykończone, a piwa – świetne, zaś samoobsługowa formuła pozwala na samodzielny wybór tempa i zakresu degustacji. Ja na pewno tu wrócę właśnie dla piw. Dla jedzenia – niekoniecznie.
Taproom Tenczynek (ul. Tenczyńska 59, 32-067 Tenczynek), czynne codziennie od 12 do 22. Piwa od 5 do 9 zł za 100 ml, dania podzielone na “Kęsy” (21-23 zł), “Przystawki” (31-41 zł) i “Dania główne” (39-79 zł) oraz desery (27 zł)
Szymon Gatlik
Przewodnik kulinarny i winiarski, miłośnik lokalnej kuchni, członek Slow Food International, międzynarodowej organizacji dbającej o “dobre, czyste i sprawiedliwe” jedzenie. Ekspert programu Polskie Skarby Kulinarne. Jest m.in. autorem tras kulinarnego zwiedzania Krakowa i jedynym certyfikowanym przewodnikiem po krakowskiej winnicy Srebrna Góra.