Punkt dla uchodźców w hali Hutnika przy ul Ptaszyckiego został zlikwidowany. Przebywający tam Ukraińcy zostali przewiezieni autobusami do dawnej galerii Plaza, gdzie urządzono miejsca noclegowe dla uchodźców. Wolontariusze z Hutnika wydali oświadczenie w tej sprawie. Magistrat odpowiada, że punkt dla uchodźców w hali Hutnika nie był punktem organizowanym przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, tylko przez klub sportowy. Osoby tam przebywające były oddane pod opiekę przedstawicielom klubu. Na miejscu nie pracowali urzędnicy, jak to ma miejsce np. w Plazie czy w budynkach poszpitalnych na Wesołej. „Noclegownia w hali Hutnika została zlikwidowana na prośbę władz klubu, które zwracały uwagę, że chcą wrócić do swojej statutowej działalności i prosiły o znalezienie innych miejsc noclegowych dla przebywających tam uchodźców” – czytamy w komunikacie rzeczniczki prezydenta Krakowa Moniki Chylaszek.
Oto pełna treść oświadczenia wolontariuszy:
„Szanowni Państwo,
zwracamy się do Państwa z bardzo bulwersującą sprawą, która wymaga szybkiego nagłośnienia i reakcji. Wczoraj prawdopodobnie na mocy decyzji Urzędu Miasta Krakowa został zlikwidowany punkt dla uchodźców na hali Hutnika przy ul. Ptaszyckiego 4. Decyzja ta była ogromnym zaskoczeniem zarówno dla koordynatorów tego spontanicznie zorganizowanego punktu, jak i dla wolontariuszy oraz uchodźców.
Tego dnia o godzinie 16 podstawione zostały autokary MPK. W charakterze koordynatora towarzyszyła im osoba z Centrum Zarządzania Kryzysowego, która w sposób nieprzyjemny i opryskliwy oświadczyła, że uchodźcy mają niezwłocznie zostać przetransportowani do ośrodka zlokalizowanego w dawnej Galerii Kraków Plaza. Według nas już sam sposób przewiezienia uchodźców naraził ich na szkody fizyczne i psychiczne. Dostali kilka godzin na spakowanie się, przy czym części osób nie było wtedy w ośrodku. Wzbudziło to poczucie paniki, towarzyszące rozpaczliwym próbom ściągnięcia nieobecnych.
Nim zostali wpuszczeni do autokarów musieli czekać około 40 minut na zewnątrz budynku w niskiej temperaturze w celu weryfikacji ich danych. Były to głównie matki z małymi dziećmi, osoby starsze i niepełnosprawne. Koordynator z CZK nie wyraził zgody, żeby cała procedura odbywała się wewnątrz budynku lub wewnątrz autokarów. Uchodźcom tym nie udzielono informacji o celu transportu, nie pozwolono nawet by wolontariusze i tłumacze, których uchodźcy już znali i z którymi czuli się bezpiecznie towarzyszyli im podczas tej akcji.
Jednak największy niepokój budzi fakt, że uchodźcy zlokalizowani w budynku dawnej galerii nie mogą swobodnie opuszczać ośrodka. Dzisiaj zaniepokojeni wolontariusze z Hutnika bezskutecznie próbowali dowieźć swoim byłym podopiecznym prowiant oraz pozostałe zgromadzone dla nich dary. Osoby te nie zostały wpuszczone na teren ośrodka, oświadczono im, że uchodźcom nie potrzeba niczego, nie wyłączając tłumaczy. Jednej z wolontariuszek udało się jednak nawiązać kontakt ze swoją byłą podopieczną, od której dowiedziała się, że warunki sanitarne panujące w obiekcie nie są wystarczające oraz że brakuje jedzenia.
Ludzie przewiezieni z Hutnika są przerażeni tą nagłą zmianą lokalizacji. Całkowicie brakuje tłumaczy, nikt nie uzgadnia z uchodźcami ich potrzeb. Atmosfera bezpieczeństwa i względnej stabilizacji, którą udało się oddolnym wysiłkiem w kilka dni stworzyć na hali Hutnika została zamieniona na ponowny stres i brak pewności co do własnego losu. Poza tą jedną relacją nie mamy możliwości dowiedzieć się, jakie dokładnie warunki panują w „pilnie strzeżonym obiekcie”, ale cała ta sytuacja budzi nasze najgorsze skojarzenia, tym bardziej, że według relacji uchodźczyni osoby z Ukrainy nie mogą swobodnie opuszczać ośrodka.
Koordynatorzy i wolontariusze skupieni wokół stadionu Hutnika nawiązali współpracę z organizacjami działającymi na terenie Holandii i Niemiec, którzy w ramach pomocy międzynarodowej relokowali uchodźców do krajów zachodnich. Nagła likwidacja punktu na Ptaszyckiego 4 i wywiezienie stamtąd uchodźców spowodowało, że umówieni wolontariusze z Holandii, którzy tego dnia odbyli 14-godzinną podróż, żeby zaoferować pomoc uchodźcom, zostali odprawieni z kwitkiem. Osobom z Ukrainy wpisanym na listę wyjazdową do Holandii uniemożliwiono tę podróż, nie udzielając im przy tym żadnego wyjaśnienia.
Spontaniczny wysiłek ludzki i ogromne zaangażowanie, które pozwoliło w kilkanaście dni stworzyć sprawnie działający ośrodek pomocy dla uchodźców został z dnia na dzień zniszczony niezrozumiałą decyzją urzędników. Swobodną i przyjazną atmosferę, w której uchodźcy mogli znaleźć choćby namiastkę normalności zamieniono na warunki, w których zostali oni pozbawieni możliwości decydowania o swoim losie.
Głęboko zaniepokojeni całą sytuacją, mając na względzie przede wszystkim dobro uchodźców, zwracamy się z prośbą o nagłośnienie tej sprawy. Chcielibyśmy, aby była możliwość kontroli warunków, w jakich przebywają uchodźcy. Poza tym uważamy, że wolontariusze z Hutnika, którzy oddali czas i zaangażowanie uchodźcom, mają prawo dowiedzieć się czegoś o ich losie. Sądzimy też, że osoby z Ukrainy także mają prawo do kontaktu z ludźmi, z którymi nawiązali już więź. Naszym zdaniem brak informacji, ograniczenia w przemieszczaniu się oraz pozbawienie osób z Ukrainy możliwości decydowania o własnym losie może wywołać kolejne traumy u już i tak doświadczonych losem ludzi.
Wolontariusze z Hutnika”
A to odpowiedź magistratu na stawiane zarzuty – „To nie czas na politykę – odpowiedź na post Akcji ratunkowej dla Krakowa”:
„Odnosząc się do anonimowej skargi, którą autoryzuje na swoim profilu na Facebooku „Akcja ratunkowa dla Krakowa”, wyjaśniamy – punkt dla uchodźców w hali Hutnika nie był punktem organizowanym przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, tylko przez klub sportowy. Osoby tam przebywające były oddane pod opiekę przedstawicielom klubu. Na miejscu nie pracowali urzędnicy, jak to ma miejsce np. w Plazie czy w budynkach poszpitalnych na Wesołej.
Noclegownia w hali Hutnika została zlikwidowana na prośbę władz klubu, które zwracały uwagę, że chcą wrócić do swojej statutowej działalności i prosiły o znalezienie innych miejsc noclegowych dla przebywających tam uchodźców.
Informację, że miasto posiada wolne miejsce w obiekcie dawnej Plazy przekazano do klubu o godz. 8.00 rano. Jak piszą anonimowi wolontariusze, „o godz. 16.00 zostały podstawione autokary MPK”. Oznacza to, że klub sportowy (jako organizator tego miejsca) wraz z tłumaczami i wolontariuszami miał 8 godzin, by poinformować przebywające tam osoby, gdzie i kiedy będą musiały się przeprowadzić.
Miasto stara się zapewnić przybywającym do Krakowa uchodźcom jak najlepsze warunki pobytu. Nie trzeba chyba tłumaczyć, czym różni się nocleg na środku hali sportowej, która w żaden sposób nie może być przystosowana do potrzeb noclegowych, od budynku, który został przebudowany w ten sposób, by zapewnić minimum prywatności, z dostępem do odpowiedniej liczby węzłów sanitarnych czy zaplecza kuchennego. Nocleg w hali sportowej nie jest, i nie może być, „namiastką normalności”, jak twierdzą anonimowi wolontariusze.
Nie ma zgody miasta na wywożenie uchodźców za granicę na podstawie „współpracy nawiązanej pomiędzy wolontariuszami a organizacjami z Niemiec i Holandii”. Przyjęliśmy tych ludzi do naszego miasta i jesteśmy odpowiedzialni za ich bezpieczeństwo. To, że uciekli przed wojną nie oznacza, że nikt nie będzie chciał wykorzystać ich trudnej sytuacji. Urząd organizuje wyjazdy za granicę uchodźców tylko wtedy, gdy wiarygodność organizacji zagranicznej jest potwierdzona przez ambasadę lub administrację samorządową czy państwową danego kraju i jesteśmy pewni, jakie warunki zostaną tam uchodźcom zaproponowane.
Jest wierutnym kłamstwem, że uchodźcy przebywający w obiekcie dawnej Plazy nie mogą wychodzić na zewnątrz. Załatwiają sprawy urzędowe, wychodzą na spacery z dziećmi. Są ludźmi wolnymi!
Prawdą jest natomiast, że osoby postronne nie mają wstępu na teren punktu dla uchodźców. Tym ludziom należy się odrobina spokoju, bezpieczeństwa i prywatności. To nie jest miejsce do zwiedzania. Jeżeli anonimowi wolontariusze zechcą ujawnić swoje nazwiska, to chętnie ich przedstawicieli oprowadzimy po budynku dawnej Plazy, aczkolwiek cały proces przygotowywania budynku do zamieszkania uchodźców był drobiazgowo dokumentowany w mediach i nie jest żadną tajemnicą.
I na koniec: trzeba mieć w sobie bardzo dużo złej woli, żeby upubliczniać anonimowe, szkalujące miasto oświadczenia, nie zadając sobie najmniejszego trudu, by zweryfikować ich prawdziwość. To nie jest czas na uprawianie własnej polityki.
Monika Chylaszek
Rzecznik prasowy prezydenta Miasta Krakowa”