21 września na Facebooku pojawił się post o tym, że ukraińscy uchodźcy zniszczyli jedno z darmowo nadanych mieszkań przy ulicy Śniadowskiej w Krakowie. Według autorki tekstu, Elżbety Sidor, była to zaplanowana akcja, której celem był protest przeciwko wysiedlaniu z tymczasowych mieszkań. Informacje te zostały rozpowszechniane także przez niektóre polskie media i innych użytkowników sieci społecznościowych.
Redakcja UAinKrakow.pl porozmawiała z uczestnikami wydarzeń i dowiedziała się, dlaczego ta publikacja nie odpowiada rzeczywistości, a jedynie przycznia się do pojawienia się napięć między Polakami a Ukraińcami.
O co chodzi w poście?
W chwili pisania tego tekstu post ma 929 rozpowszechnienia i 807 komentarzy, a liczba uwag do niego stale rośnie.
Do posta autorka dodaje wideo nagrane dzień przed incydentem. Na nim jest przedstawione zgromadzenie Ukraińców. Autorka twierdzi, że nie zna celu spotkania, ale po nim doszło do dewastacji. Ponadto jej zdaniem jedna osoba nie mogła spowodować takiej szkody.
W komentarzach do posta można znaleźć ksenofobiczne wypowiedzi. Użytkownicy piszą, że to „taka wdzięczność Ukraińców za pomoc” i wzywają mieszkańców budynku do powrotu do domu.
Jednocześnie małopolska policja oficjalnie zaprzecza informację, jakoby w zniszczeniu brała udział grupa ludzi. Ponadto w wyniku incydentu ucierpieli także niektórzy uchodźcy.
Dewastacja nocą 21 września
O 6 rano Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie otrzymała zawiadomienie od ochroniarza osiedla przy ulicy Śniadowskiej o tym, że jakiś mężczyzna biegał bez ubrania, niszcząc mienie w domu. Zerwał kable elektryczne i rury wodociągowe, w wyniku czego jedno z mieszkań zostało zalane wodą. Według świadków, wcześniej mężczyzna samodzielnie wyrzucił wszystkie meble, lodówkę, kuchenkę i wyrwał wannę ze swojego mieszkania.
Włamał się też do mieszkania w jednym z pobliskich wejść, w którym mieszka uchodźczynia z Ukrainy z dzieckiem. Według kobiety, która zechciała pozostać anonimowa, drzwi na noc pozostawiano otwarte. Mężczyzna wyłamał krany w kuchni i łazience, potłukł naczynia i sprzęt.
„Mówię mu: „Co Pan robi?”. I zaczął na mnie krzyczeć: „Chciałaś jechać do Europy?!”. Miał okropny zapach. Mężczyzna był całkowicie pokryty tatuażami, na jego plecach były wymalowane złote kopuły” – opowiada ucierpiała Ukrainka.
Był pokryty krwią i nie odpowiadał na żadne prośby o opuszczenie mieszkania. Dlatego kobieta samodzielnie wypchnęła go, po czym przez kilka minut pukał do drzwi, a gdy przyszli strażnicy, uciekł.
“W ogóle nie rozumiem, dlaczego wszedł do mojego domu, właśnie do mojego mieszkania. Dziecko bardzo się martwi i cały czas pyta, czy ten mężczyzna wróci” – dodaje kobieta.
Według rzecznika policji, młodszego inspektora Sebastiana Glena, mężczyzna jest 35-letnim obywatelem Ukrainy. Znaleziono go w pobliżu osiedla nagiego i zakrwawionego.
Sebastian Glen mówi, że mężczyzna zachowywał się agresywnie i mógł być pod wpływem środków odurzających. Został przewieziony do szpitala i będzie przesłuchiwany, gdy pozwoli na to jego stan . W tym czasie ustalono, że on sam brał udział w akcie wandalizmu. Mężczyzna miał w przeszłości problemy ze zdrowiem psychicznym. Teraz Ukrainiec jest w szpitalu. Policja prowadzi dochodzenie w sprawie incydentu.
Jedna z mieszkanek budynku i nieformalna przedstawicielka interesów wspólnoty Olga Kozlova mówi jednak, że po raz pierwszy zobaczyła mężczyznę dzień przed incydentem na spotkaniu w sprawie wykwaterowania.
„Powiedział tak tajemniczo: „Wiem, co musimy zrobić”. Zapytałam: „Co?”, a on odpowiedział: „Jutro rozwiąże tę sprawę, pójdę do prawnika i będę się wyjaśniał. Zadzwoniłem do jednej bardzo ważnej osoby, a ona nam we wszystkim pomoże”. Kiedy Olga zapytała, do kogo dokładnie dzwonił, mężczyzna odpowiedział: „Zadzwoniłem do putina”.
Sąsiedzi twierdzą, że widzieli go wcześniej w apartamentowcu z żoną, dzieckiem i teściową. Zauważają również, że para często się kłóciła i piła alkohol. Według mieszkańców jego żona i teściowa mieszkały w innym mieszkaniu. Kobiety nie komentują sytuacji.
O co chodzi z ukraińskimi uchodźcami?
W marcu 2022 roku, po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na pełną skalę, Polski Fundusz Rozwoju (PFR) zapewnił zakwaterowanie dla 500 ukraińskich uchodźców. Mogli tam mieszkać do 30 września. Później mieszkania miały być użytkowane zgodnie z przeznaczeniem, czyli wynajmowane uczestnikom programu.
Na miesiąc przed wysiedleniem przedstawiciele PFR przypomnieli Ukraińcom, że wrzesień jest ostatnim miesiącem pobytu, a po remoncie mieszkania zostaną przekazane lokatorom.
W liście do UAinKrakow.pl PFR poinformował, że wspólnie z Polskim Holdingiem Hotelowym, Małopolskim Urzędem Wojewódzkim i Konsulatem Generalnym Ukrainy w Krakowie przygotował dla wszystkich propozycję przeniesienia się w inne miejsca, gdzie również otrzymaliby wyżywienie.
Jednak nie wszyscy mieszkańcy byli gotowi do przeprowadzki. Jak zauważyła Olga Kozlova, 20 września w pobliżu osiedla odbyło się spotkanie, na którym obecni byli przedstawiciele wyżej wymienionych struktur.
Następnie mieszkańcy zebrali się ponownie, aby omówić dalsze działania. To właśnie to spotkanie zostało sfilmowane przez autorkę wpisu. Olga twierdzi, że nie rozmawiali o organizacji żadnych protestów, a tym bardziej o zniszczeniu mieszkań.
„Nikt nie chciał żadnych zniszczeń. Chcemy konstruktywnie rozmawiać, negocjować. Dobra, jeśli nie ma możliwości zostać tutaj, to prosimy o inne normalne warunki. Nie było normalnej odpowiedzi, dlaczego nie możemy tutaj zostać” – mówi kobieta.
PRF również skomentował sytuację. Fundacja potwierdza, że w zniszczeniu uczestniczyła jedna osoba, która nie była nawet pod opieką organizacji.
Mimo to fala hejtu w Internecie trwa.
„Nie wiem, jakie są nastroje u ludzi. Osobiście uważam, że nie możemy odpowiadać za tego człowieka. Nawet go nie znam. To mógł być każdy, nawet Polak w takim stanie. Dlaczego wszyscy mieliby być winni w tym, że jedna osoba zorganizowała przedstawienie!?” – mówi Olga Kozlova.
Tekst: Lena Leonowa, Anastasiia Oleksiuk, Jarosława Tiupka
Zdjęcia budynków: Jarosława Tiupka
Zdjęcia zniszczonych mieszkań otrzymane od ucierpiałej kobiety