ZTP zabiera się za trucicieli. Szrot zniknie z ulic Krakowa?

O konieczności ograniczenia wjazdu do Krakowa dla samochodów niespełniających norm emisji spalin mówi się już od jakiegoś czasu. Po wprowadzeniu Strefy Czystego Transportu, miasto robi kolejny krok w tym kierunku.

W najbliższych dniach Zarząd Transportu Publicznego ogłosi konkurs mający wyłonić firmę mającą kontrolować jakie pojazdy poruszają się po Krakowie, skąd pochodzą i jakie spaliny emitują.

Najazd

Krakowianie i mieszkańcy ościennych gmin umiłowali samochody. Pod Wawelem współczynniki są wyższe niż w niektórych miastach zachodniej Europy. Na tysiąc mieszkańców Krakowa przypada blisko 600 zarejestrowanych samochodów, na dodatek część mieszkańców ma samochody na obcych rejestracjach. Według badań, codziennie w granice miasta wjeżdża ok. 220 tys. pojazdów, z czego 160 tys. kieruje się w rejon śródmieścia. Niestety wiele z nich to jeżdżący złom, niespełniający żadnych norm emisji spalin.

W Krakowie emisja zanieczyszczeń do powietrza pochodząca z ruchu ulicznego stanowi ok. 40 proc. sumy ogólnej. W stolicy to 60-70 proc. Niższy poziom udało się osiągną m.in. dzięki wymianie taboru komunikacji miejskiej na ekologiczną. To jednak nie wystarcza.

Szlaban dla trucicieli

Aby ograniczyć emisję komunikacyjną należy sięgnąć po dużo bardziej radykalne środki. Pierwszym, było uziemione niestety uruchomienie Strefy czystego Transportu. Kolejnym krokiem jest wprowadzenie – wzorem krajów zachodnich – ograniczeń w poruszaniu się aut po mieście, szczególnie w dzielnicach centralnych. Miasto bardzo poważnie rozważa taki krok, a pomóc w tym mają badania, przeprowadzone przez wyspecjalizowaną firmę, która zostanie wyłoniona w konkursie, który miasto planuje zorganizować w najbliższym czasie.

– Na ulicach o największym natężeniu ruchu postawimy na dwa tygodnie maszynę,kontrolującą spaliny przejeżdżającej obok niej samochodów – wyjaśnia Bartosz Piłat z Zarządu Transportu Publicznego.

Takie urządzenia z powodzeniem sprawdziły się już w Edynburgu, Brukseli czy Londynie. Ich dokładność, choć nie oszałamiająca, bo oscylująca wokół 90-95 proc. wystarczy do wysunięcia wniosków na temat źródeł szkodliwej emisji. Szacunkowy koszt jej funkcjonowania to ok. 100-120 tys. euro, tyle zapłaciły za nie miasta Europy Zachodniej.

– Idea wzięła się stąd, że policjanci nie są w stanie sprawdzić więcej niż 3-4 auta na godzinę. Potrzebujemy takich danych, żeby sprawdzić, jaki jest realny problem w Krakowie. Nie da się wprowadzić zakazu poruszania się, z dnia na dzień, do tego potrzeba szczegółowych informacji, które mamy nadzieję uzyskać dzięki testom. Wówczas będziemy wiedzieli, jaki wariant wprowadzić – czy ograniczyć wjazd pojazdom niespełniającym najniższych norm, czy być może zacząć od eliminacji diesli – wyjaśnia Piłat.

Jak mówi, w tym roku ZTP chce rozpocząć dyskusję na temat całkowitego ograniczenia ruchu wokół plant. Prowadzone są analizy tego, co dzieje się na Kazimierzu, powsyanie raport i na tej podstawie będzie można wprowadzić zmiany. Jedno jest pewne. Doświadczenia ze Strefą Czystego Transportu pokazały, że konieczne będą poprawki legislacyjne, dotyczące m.in. egzekucji zakazu.

Kiedy zakaz miałby być wprowadzony? Przedstawiciel ZTP nie chce wskazać nie tylko konkretnej daty, ani też przybliżonego czasu. Jedno jest pewne. Krakowianie muszą uwierzyć, że ich najgorszy koszmar koniec końców się ziści.

KRA

Najnowsze

Co w Krakowie