Od budżetu obywatelskiego wolę porno. Przynosi więcej pożytku

Nie głosowałem w budżecie obywatelskim! Nigdy! Ani raz! Ani w tym roku, ani w latach poprzednich. I nie pomogłaby żadna kampania. Ani kontrowersyjna, ani – jak do tej pory – beznadziejna, nijaka i biedna. A wiecie dlaczego? Bo wkurza mnie, że na całą związaną z tym machinę idą wielkie pieniądze. Przecież samo głosowanie, promocja, weryfikacja projektów – nikt tego nie robi za darmo. Tylko za moje.

 

Nie bawi mnie dorabianie ideologii do łatania dziur w drogach, sadzenia drzew czy nauki angielskiego w szkołach. Nie chcę wybierać czy wolę sobie polatać szybowcem czy potaplać się w Bagrach. Nie chce mi się nawet przeglądać tych wszystkich projektów, które kiedyś ktoś wymyślił, napisał, ocenił.

Przyznam się do czegoś – do tej pory nie przejrzałem nawet 10 procent tego, na co mógłbym głosować. O samym głosowaniu nawet nie wspomnę, bo tam się ponoć trzeba zalogować czy coś. A zalogować to się mogę, żeby oglądać filmy dla dorosłych, a nie wybierać, czy pan urzędnik załata mi dziurę w drodze x czy y. Mam to gdzieś. Dobre porno przynosi więcej pożytku niż wasze nieudolne akcje promocyjne. I efekty widać dużo szybciej.

I wiecie co? Generalnie mam też gdzieś całą tą jakąś radę budżetu, aktywistów, społeczników, kiboli i politycznych nieudaczników, którzy traktują budżet jak załatwianie swoich prywatnych spraw. Jesteście grupką kolesi, którzy nie potrafią przekonać nawet minimalnej części krakowian, że to, co robicie, jest fajne na tyle, aby poświęcić temu 3 minuty życia.

Nie po to wybieram radnych dzielnicowych, miejskich, prezydenta i innych bałwanów, którzy mają mnie rzekomo reprezentować, żebym później musiał jeszcze decydować za nich, na co pójdą moje pieniądze. Wybierając swoich przedstawicieli znam mniej więcej ich programy i wiem, do czego są zdolni. Nie potrzebuję, żeby dawali mi ułudę, że mogę o czymś decydować. To granie pod publiczkę i robienie ludzi w balona.

I wiecie co? Reprezentuję większość krakowian (zobaczcie na frekwencję), którzy – tak jak ja – mają ten cały budżet obywatelski głęboko w tyle. Bo tak. Bez podawania żadnych konkretnych argumentów. Po prostu.

Wkurza mnie tylko to, że na całą tę machinę związaną z budżetem obywatelskim idą wielkie pieniądze. Przecież samo głosowanie, promocja, weryfikacja projektów – nikt tego nie robi za darmo. Tylko za moje. Czyli, de facto, grupka kolesi, politycznych popaprańców, bawi się w jakieś niszowe projekty, którymi w żaden sposób nie są wstanie zainteresować krakowian, i wydaje na to moje pieniądze. A ile dziur w drogach można za to załatać? Ile drzew posadzić? Ile przedszkoli zbudować? Ile…?

Łukasz Mordarski

fot. Pixabay

Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl.

Bestialski atak na psa! Co tak naprawdę się tam wydarzyło?

Najnowsze

Co w Krakowie