Mówimy dość śmieciowemu jedzeniu wyprodukowanemu z najtańszych składników. Coraz mniej osób zostawia pieniądze w Biedronce czy Lidlu, a przerzuca się na sklepy oferujące lepsze jakościowo towar. Czy to szansa dla krakowskiej, upadającej dziś firmy Alma?
Jak już informowaliśmy wielokrotnie, Alma jest na skraju bankructwa. Zamykane są kolejne sklepy, a pracownicy nie dostają wypłat. Co więcej, prezesem nie jest już główny udziałowiec spółki Jerzy Mazgaj, ale Rafał Dyląg. Więcej piszemy tutaj.
Możliwości są więc dwie. Pierwsza, że Dyląg jest tylko osobą który ma z większą lub mniejsza klasą zakończyć żywot Almy. Druga, że sieć delikatesów powoli wróci do lat świetności. Nie będzie to zadanie proste w związku w wypowiedzeniem umów kredytowych ale w biznesie nigdy nie mówi się nigdy. Przed nowym prezesem arcytrudne zadanie negocjacji z bankami, kontrahentami i dostawcami. I tak naprawdę tylko od jego zdolności menadżerskich zależy to, czy Alma w tej lub może innej postaci pozostanie na rynku. Bo trudno będzie po Almie lukę wypełnić. Próbowała to zrobić sieć Piotr i Paweł, ale jej do Almy bardzo jeszcze daleko. I widać już wyraźnie, że nie wypełni tej niszy.
Poza tym prognozy co do tej drugiej ewentualności są dobre. – Polacy coraz mniej chętnie kupują w typowych dyskontach, które sprzedają wyłącznie produkty marki własnej, z palet. Swój efekt wywarł też program 500 plus. Rośnie popyt na towary lepszej jakości – czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej. – Zmniejsza się też liczba dyskontów. Tegoroczne plany Portugalczyków otwarcia 100 Biedronek są zagrożone, do końca września udało się uruchomić 50 placówek. Co więcej, 20 nierentownych lokali ma być zamkniętych. Plany Jerónimo Martins to maksymalnie 3 tys. dyskontów w naszym kraju. To znaczy, że Polacy przestają wierzyć w miłe reklamy, kolorowe opakowania a zaczynają coraz częściej sprawdzać co znajduje się po ładną etykietą.
Zmiany na rynku spożywczym, coraz większe wymagania Polaków oraz zmiany we władzach Almy mogą więc spowodować, że krakowska sieć odbije się od dna. – Nie chcę jedzenia, którym chcą mnie truć zagraniczne hipermarkety. Lepiej zapłacić więcej i mieć dobrą jakość. Na jedzeniu nie można oszczędzać – podsumował w komentarzu pod jednym z tekstów pablo89.
(lm, kk)