Sześć lat temu Stanisław Soyka wypromował utwór „Ławeczka-bajeczka”, w którym śpiewał: „Siedzę na ławeczce na mojej ulicy, siedzę na ławeczce i patrzę”. Na ulicy piszącego te słowa stanęła we wtorek ławeczka- i to Ławeczka Dialogu władz miasta z mieszkańcami. Ciekawe to było spotkanie.
Przyzwyczailiśmy się już wszyscy jak kraj długi i szeroki do tego, że władza interesuje się nami najmocniej, gdy idą wybory. Tymczasem do wyborów samorządowych jest jeszcze ocean czasu, więc sam fakt, że Aleksander Miszalski kontynuuje swój kampanijny pomysł na spotkania na Ławeczce Dialogu jest godzien uwagi, jako wyraz traktowania wyborców serio. Globalnie rzecz ujmując, nie nawykliśmy, więc wypada się cieszyć.
Pomysł „ławeczki” jest prosty. Przychodzi prezydent z wiceprezydentami i urzędnikami, przychodzą radni miasta i dzielnicy, przychodzą mieszkańcy. Ci pierwsi słuchają, a drudzy i trzeci mówią co ich boli, by potem znów ci pierwsi mogli te bolączki uśmierzyć.
W XI Dzielnicy bolączek było całkiem sporo. Bo i Park Kurdwanowski trochę zrewitalizowany, a trochę nie, a dumnie stojąca w jego centrum nowa toaleta pozamykana na cztery spusty, rozwiązania komunikacyjne na newralgicznym skrzyżowaniu Witosa, Halszki i Beskidzkiej nie do końca przemyślane, na Wzgórzu Madera, gdzie mieszkańcy mają działki, miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego nie wyklucza powstania zabudowy wielorodzinnej, a na Czarnogórskiej zlikwidowano dom kultury, tylko że zapomniano zaproponować mieszkańcom coś w zamian.
Uczestnicy spotkania mieli swoje przemyślenia, pytania i postulaty, a prezydent z zastępcami i urzędnikami odpowiadali. I tu pojawiają się pierwsze zaskoczenia dla tych co administracji nie wielbią-odpowiadali cierpliwie, merytorycznie i nie zawsze tak, że się nie da. Ci co na „ławeczki” chodzą częściej mówią, że zebrani w „jedenastce” rzeczywiście byli nastawieni bardziej bojowo niż w innych dzielnicach, nie było jednak tak, że nie mieli merytorycznych argumentów. Natomiast druga strona nie koncentrowała się na okrągłych zdaniach, których nie da się przełożyć na konkretne obietnice. Owszem – było i to, ale też padły z ust prezydenta i jego zespołu zapowiedzi, które spotkały się z uznaniem mieszkańców.
Przede wszystkim chodzi o wygospodarowanie środków na zmianę organizacji ruchu na wspomnianym wyżej skrzyżowaniu i uruchomienie infrastruktury wokół Parku Kurdwanowskiego. Największą aprobatę wzbudziła chyba zapowiedź Aleksandra Miszalskiego i Stanisława Kracika dotycząca stworzenia przejrzystych kryteriów oceny infrastruktury drogowej przeznaczanej do modernizacji. Dotychczasowe rankingi sprawiały czasem wrażenie nieprzejrzystości, lub oparcia wyłącznie na zasadzie szczęśliwego trafu – teraz ma być inaczej. Drugą sprawą, która wzbudziła pozytywne emocje była zapowiedź obciążania deweloperów koniecznością łożenia kwot (250 zł od m. kw. wybudowanych powierzchni) z przeznaczeniem na budowę i utrzymanie infrastruktury wokół nowopowstających budynków.
Spotkania w ramach Ławeczki Dialogu pokazują, że rzeczywiście Aleksander Miszalski tego dialogu się nie boi, co pewnie zaprocentuje w sondażach. Nie mówiąc już o tym, że sam może się wiele dowiedzieć i o lokalnych problemach i o uprawianiu polityki. Bo to jak w dialog, a nawet delikatne zwarcia, z radnymi, urzędnikami i mieszkańcami wchodzi jego zastępca, Stanisław Kracik, tylko z niewielką przesadą można nazwać „samorządowym wzorcem z Sèvres” będącym połączeniem wiedzy o samorządzie, umiejętności rozmowy, dowcipu i kindersztuby. Większość z tego jest do opanowania, na co każdy samorządowiec w regionie powinien zwrócić uwagę. Natomiast to, czego opanować się nie da trzeba jakoś zrekompensować. Miszalski zrobił to w ten sposób, że zatrudnił Kracika. Inni włodarze muszą szukać jemu podobnych, a tacy szczęśliwie ciągle istnieją, tylko, że co do zasady rekrutują się z grupy wiekowej 60+.
Generalnie przypadkowo i niechcący wyszła z tego tekstu laurka, więc utrzymajmy może te konwencję, nie wspominając szerzej o małej, dusznej sali, w której odbywało się spotkanie o emploi sali posiedzeń gromadzkiej rady narodowej, o nagłośnieniu typu pielgrzymkowego i prowadzącym, który kompletnie nie panował nad audytorium, za to audytorium świetnie radziło sobie z nim.
Niewątpliwie na wtorkowej „ławeczce” zyskali wszyscy, co pokazuje zdanie jednego z uczestników, który zarzucił władzom, że nowy dom kultury przy Czarnogórskiej nie powstanie, bo skoro w ciągu trzech lat nie dało się otworzyć toalety w parku, cóż dopiero mówić o większej inwestycji. Aleksander Miszalski i jego zastępcy mogą mieć satysfakcję, bo dowiedzieli się o małych problemach wielkiego miasta, którym zarządzają, oraz z tego, że odpowiadają jedynie za ostatnie 10 miesięcy bez toalety w parku, i z tego, że z tym i paroma innymi rzeczami postanowili coś zrobić. Natomiast mieszkaniec, który podnosił opisany wyżej zarzut i inni uczestnicy spotkania mogą mieć satysfakcję z tego, że ich głos wreszcie wybrzmiał. Trochę usłyszany, trochę nie, ale już sam ten fakt jest miłą odmianą w stosunku do przeszłości i dobrą prognozą na przyszłość. Prognozy zaś mają to do siebie, że zdarza im się sprawdzać.
Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.