Tajemnice nocnych klubów. Szczery wywiad z tancerką erotyczną [foto, wideo]

Jeden szuka seksu za pieniądze lub za ładny uśmiech, a inny pragnie miłości i zrozumienia. Nie gniewam się też na nich, gdy pytają czy i ewentualnie za jaką kwotę pójdę z nimi do hotelu – mówi o bywalcach klubów erotycznych modelka i tancerka Misha Czumaczenko*. – Niektórzy klienci uwielbiają się obnażać i często pokazując swoje przyrodzenie, próbują przekonać, że warto je wypróbować – przyznaje pochodząca z Ukrainy, a mieszkająca obecnie w Krakowie 28-latka.

Misha Czumaczenko / fot. druidart.pl

Kiedyś tańczyła na rurze w krakowskich klubach. Teraz robi karierę jako modelka. Jest finalistką Top Model, trafiła tez na okładkę CKM.

Tylko u nas Misha opowiada o swojej pracy i mężczyznach. – Ranienie męskiego ego jest chyba jedną z najokrutniejszych procedur, jakie kobiety mają moc czynić – przyznaje w rozmowie z Justyną Słowikowską.

KRKnews.pl: Pole dance wymaga wielu treningów, by móc bez trudu utrzymać ciężar swojego ciała na rurze. Czy zanim zaczęłaś pracować w klubie trenowałaś ten lub inny rodzaj tańca?

Misha Czumaczenko: Miałam krótką przygodę z tańcem w dzieciństwie, ale skończyła się ona gdy miałam siedem lub osiem lat. Od tamtej pory nie trenowałam żadnego stylu ani nawet nie uprawiałam sportu.

Gdy zaczęłam pierwszą pracę w klubie moje umiejętności były dosłownie zerowe, a ciało sztywne jak kij od szczotki. Jednak znalazłam miejsce przyjazne dla początkujących. Nie wszystkie kluby przeprowadzają rygorystyczne przesłuchania, robią selekcję wedle określonych kryteriów lub mają wysokie wymagania odnośnie personelu. Czasem wystarczy tylko, że masz chęć do pracy, znośną aparycję i nie boisz się wyglądać nieporadnie. Wszystkiego, co potrafię w chwili obecnej pokazać podczas występu, nauczyłam się już po podjęciu się danego zawodu. Ćwiczyłam w miejscu pracy, gdy w klubie nie było klientów.

Miałam szczęście pracować z dziewczyną, która ochoczo udzielała porad i motywowała mnie do podejmowania prób opanowania sztuki poruszania się przy rurze. Dzięki uporowi, udało mi się osiągnąć pewien poziom, choć oko wprawnego krytyka dostrzeże, że od strony technicznej nie jest on perfekcyjny ani też wielce zaawansowany. Wszelkie niedociągnięcia nadrabiam jednak energią i charyzmą. 

Jak wygląda pokaz pole dance w klubie? 

W przeciwieństwie do pozbawionego elementów seksualności pokazu sportowego czy pole dance traktowanego w kategorii fitness, występ w klubie to przede wszystkim rodzaj tańca erotycznego. Stroje z reguły są dobierane tak, aby odsłonić wyeksponowane kobiece kształty. W jednych klubach ma się większą swobodę i tańczy się do samodzielnie wybieranych utworów muzycznych, w innych trzeba się dostosować do odgórnie narzuconej playlisty.

Misha Czumaczenko / fot. Cattura Production

Występy z reguły stanowią bardziej improwizację niż ściśle przemyślaną choreografię. Głównym zadaniem jest zaprezentowanie się jako produkt godny zainteresowania klienta, aby zachęcić widzów do zaproszenia cię do stolika na wspólnego drinka lub zamówienia tańca z kategorii indywidualnego striptizu.

To, jak wygląda samo show, zależy od umiejętności i chęci tancerki, ale nieodłącznym jego elementem jest rozbieranka. Zazwyczaj na scenie wymagane jest obnażenie biustu i wykonanie części występu będąc topless. W niektórych miejscach pracy może obowiązywać także pełny striptiz. Występ z założenia powinien być zmysłowy, czyli pokaz pole dance w klubie to po prostu erotyczny taniec na rurze, który kładzie nacisk głównie na sam ruch, bez trudnych tricków akrobatycznych.

Czym się różni praca w polskim klubie od tych zagranicą?

Nie pracowałam w zagranicznych klubach ze striptizem. Wykonywałam tylko pracę jako drink hostessa w jednym z mediolańskich klubów. Jako jedyna dziewczyna tańcząca na rurze miałam dodatkowo swoje show time w ciągu nocy polegający na specjalnym pokaz pole dance. W sumie pracowałam tylko przez dłuższy czas w dwóch krakowskich klubach ze striptizem. 

Misha na okładce CKM

Z reguły nie lubię zmieniać miejsc pracy tak długo, jak warunki pracy i ekipa mi odpowiadają. Można by to określić tak, że byłam lojalnym i długoterminowym typem pracownika. Zanim znalazłam mój pierwszy klub, w którym pracowałam przez około dwa lata, byłam przez chwilę w miejscu, w którym mi się nie spodobało. Szefowie tego klubu próbowali zaciągać tancerki do łóżka. Byłam jeszcze jedną noc w innym klubie, gdzie szef używał ponoć przemocy psychicznej i czasem fizycznej wobec dziewczyn, a gdy odchodziły z pracy, to je zastraszał. To wiem ze słów osób tam pracujących.

Czy uważasz, że pole dance to forma sztuki lub też osobistej ekspresji?

Dla mnie pole dance zdecydowanie wiąże się z artyzmem. Taniec jest jednym z najpiękniejszych zjawisk. Ruch ciała współgrający z muzyką pozwala mi wyrażać siebie i wydobywa ze mnie niewidoczną w innej sytuacji wyrazistość. Tak samo jak zmieniam się przed obiektywem aparatu fotograficznego w mojej pracy modelki, podczas występów tanecznych nabieram wyrazu. Nagle z szarej myszki staję się przebojowa i pewna siebie, a także ujawnia się mój seksapil.

Oklaski po udanym występie są jednym z najprzyjemniejszych doświadczeń, choć przyznam się, że w moim rankingu zajmują miejsce zaraz po gratyfikacji pieniężnej w postaci napiwku. W klubie ze względu na to, że publiczność głównie stanowią heteroseksualni mężczyźni, trzeba umieć nie tyle poruszać się technicznie poprawnie, ile kusić tańcem. Uważam, że należy zachować granicę pomiędzy dobrym gustem a wulgarnością. Sekret wcale nie tkwi w urodzie ani poziomie kunsztu tanecznego, lecz w tym, aby widzowie dostrzegli to nieokreślone coś w tobie, co wyróżni cię z tłumu.

Misha Czumaczenko / fot. Beata Stańska

Mężczyźnie w klubie z pewnością nie przychodzili tam, aby obcować ze sztuką, a dla innych celów. Co myślałaś o swoich klientach, gdy wykonywałaś dla nich pokaz?

Bardzo trafne spostrzeżenie. Zawsze zastanawiałam się nad powodem, dla którego poszczególni widzowie przychodzą do klubów. Patrzysz na nich i widzisz, że to po prostu zwykła impreza w miejscu innym niż klasyczna dyskoteka. Może to być też wieczór kawalerski. Ktoś przyprowadził swoich partnerów biznesowych, aby tym oto akcentem na przykład zwieńczyć przeprowadzenie udanej transakcji. Inny szuka ucieczki od trosk, odskoczni od codzienności lub wspomina lata młodości, które przeminęły.

Jeden szuka seksu za pieniądze lub za ładny uśmiech, a inny pragnie miłości i zrozumienia. Jedno mogę powiedzieć: na pewno nigdy nie traktuję klientów jak worków z pieniędzmi, które trzeba z nich wytrząsnąć. Nie gniewam się też na nich, gdy pytają czy i ewentualnie za jaką kwotę pójdę z nimi do hotelu, aby odbyć stosunek płciowy. Obracam to wszystko w żart i po prostu podchodzę do każdego ze zrozumieniem oraz empatią.

Gdy tańczę dla kogoś indywidualnie, myślę o tej osobie jak o kimś bliskim i daję jej poczucie, że jest dla mnie wyjątkowa. Klienci, którzy okazują zainteresowanie moją osobą, nie należą do rodzaju tych, którzy chcą po prostu pooglądać gołą babę. Oni chcą zatonąć w moich oczach, a delikatny dotyk opuszków moich palców na ich policzku znaczy więcej niż gdybym rozkraczyła przed nimi nogi pokazują wszystko, czym matka natura mnie obdarzyła. Moim zadaniem jest bycie ich piękną iluzją, muzą, snem na jawie, czymś bliskim a jednocześnie nieosiągalnym.

Gdy tańczę dla szerszego grona widzów jestem ruchomym dziełem sztuki i z reguły nie nawiązuję interakcji z publicznością. Ja istnieje w sobie, poruszam się swoim rytmem niczym za niewidzialnym szkłem iluzorycznej gabloty, a oni patrzą na mnie jak na wernisażu albo z podziwem albo z obojętnym znudzeniem.

Jak mężczyźni traktowali Cię w twojej pracy?

Będąc tancerką erotyczną w klubie oraz profesjonalną modelką przyzwyczaiłam się, że w pierwszej kolejności ludzie patrzą na mnie jak na towar i oceniają czy moje ciało wpisuje się w ich standard atrakcyjności. Następnie podążając za stereotypowym tokiem myślenia odbierają mi prawo do inteligencji oraz wyższych aspiracji. Dopiero później, gdy mają okazję mnie poznać lub przynajmniej dłuższą chwilę ze mną porozmawiać, okazuję się dla nich niespodzianką.

Należy zaznaczyć, że mam bardzo wysoki próg tolerancji. To, co urazi inną kobietę, przeze mnie jest często albo ignorowane albo po prostu pozostaje niezauważone. Zdarzały mi się jednak zdecydowanie nieprzyjemne sytuacje w pracy. Kiedyś jeden klient mnie pogryzł podczas tańca prywatnego.Inny opluł przechodząc obok miejsca, w którym siedziałam. Ochrona wyrzuciła go dość spektakularnie z klubu, gdy ich o tym poinformowałam. Niektórzy klienci uwielbiają się obnażać i często pokazując swoje przyrodzenie, próbują przekonać, że warto je wypróbować. Inni zagorzale starają się złapać za biust oraz wszędzie tam, gdzie im nie wolno.

Mężczyźni bywają ordynarni lub myślą, że skoro za coś płacą, to mają prawo robić, co im się żywnie podoba. Na szczęście większość osób, z którymi miałam styczność, traktowała mnie z reguły z kulturą i szacunkiem. 

Twoich stałych klientów można by było nazwać wręcz fanami. Czy miałaś takich gości w klubie, którzy przychodzili do niego tylko po to, by oglądać Ciebie?

Owszem, zdarzało się. Osobiście jednak wolę kiedy klienci do mnie nie wracają. Jeżeli przychodzą, aby zobaczyć właśnie mnie to oznacza zazwyczaj, że naprawdę bardzo im się podobam. To prowadzi do niezręcznych sytuacji, w których zaczynają wyznawać mi jakieś swoje uczucia, które w ich mniemaniu oznaczają miłość, a ja muszę uprzejmie odmawiać przyjęcia ich amorów. Nie lubię nikomu sprawiać przykrości, a ranienie męskiego ego jest chyba jedną z najokrutniejszych procedur, jakie kobiety mają moc czynić. Przykro patrzeć, gdy rozczarowani i smutni zalotnicy tracą nagle ten magiczny blask w oku, który dawał im tyle natchnienia i witalności. To jak odbieranie innej istocie ludzkiej jej marzeń.

Misha Czumaszenko / fot. Beata Stańska

Czy próbowali się z Tobą kontaktować? Spotkałaś się kiedyś z jakimś klientem na randce?

Mężczyźni w klubach często pytają o numer telefonu tancerek i zapraszają na kolacje czy wyjście na kawę. Szczerze powiedziawszy nie wiedzę nic złego w tym, aby wymienić się niezobowiązująco kontaktami z osobami, które uznamy za interesujące. Generalnie istnieje reguła, że nie wolno umawiać się z klientami i spotykać z nimi poza klubem. Ja jednak interpretuję tę zasadę jako zakaz spotykania się w celu świadczenia odpłatnych usług seksualnych, a nie jako zakaz nawiązywania nowych znajomości jako takich. 

Zdarzało mi się spotkać na randce z mężczyznami poznanymi w klubie. Były kolacje i nawet wyjście do teatru czy kina. Nie wyszło z tego romantycznych historii z zakończeniem w stylu żyli długo i szczęśliwie, ale nadal utrzymuję luźny przyjacielski kontakt z niektórymi osobami poznanymi w klubach, w których pracowałam. To tak samo, jak na przykład wyjście na wspólną zabawę na dyskotece z osobą, z którą wymienisz się kontaktem na imprezie urodzinowej kumpla, albo wypad na kawę z kimś poznanym w pociągu na trasie z Warszawy do Krakowa. Nie oznacza to, że dojdzie miedzy wami do przygodnego stosunku płciowego albo zakochania bez pamięci czy małżeństwa.

Może romantycznie zaiskrzyć między kobietą i mężczyzną lub może nawiązać się nić przyjaźni, albo nie wydarzy się nic i po wypiciu pewnego popołudnia wspólnie kawy czy nawet zjedzeniu kolacji przy świecach nigdy się więcej nie zobaczą. Nie ważne czy on jest klientem klubu, a ona tancerką. Wszystko odbywa się jak w zwykłym normalnym życiu każdego człowieka.

Jedni dają kwiaty, a inni drogą biżuterię. Czy dostałaś kiedyś od klienta jakiś upominek? 

Jeden z klientów przysyłał mi regularnie czerwone róże do klubu z różnych okazji, na przykład takich jak Dzień Kobiet. Zdarzyło się, że osoba spoza Polski, w ramach pożegnania, przysłała mi bukiet z podziękowaniem za miło spędzony przed wyjazdem wieczór. Raz podarowano mi bransoletkę ręcznej roboty z paciorków zakupioną w krakowskich Sukiennicach, a innym razem pudełko czekoladek i francuskie makaroniki, które uwielbiam.

Nie otrzymywałam żadnych bardzo kosztownych podarunków. Wszystkie miały raczej wartość sentymentalną. Dwa z nich były dla mnie wyjątkowo zaskakujące i mogę powiedzieć, że cenię je chyba najbardziej. Otóż, pewnego razu rozmawiałam z klientem z Turcji, który trzymał w ręku tesbih i gdy między słowami powiedziałam, że też chciałabym sobie taki kupić, ujął mają dłoń i mi go wręczył. Na początku zaś mojej kariery zawodowej w tej branży, pewien mężczyzna wyciągnął z portfela jeden dolar amerykański i dając mi go powiedział, że to od lat był jego szczęśliwy dolar i teraz przekazuje go mi, aby przyniósł szczęście i powodzenie także w moim życiu. Nadal noszę ten magiczny banknot w moim portfelu i myślę, że może faktycznie przyniósł mi trochę szczęścia w ciągu ostatnich lat.

Misha Czumaszenko / fot. Cattura Production

Czy nie czułaś się przez pracę w klubie samotna?

Przede wszystkim nigdy przed nikim nie ukrywałam, że podjęłam się takiego zawodu. Nadal ze względu na to, że modeling niestety nie stanowi wystarczającego i stabilnego źródła dochodu wykonuję okresowo pracę tancerki. Ludzie, którzy nie rozumieją na czym dana profesja polega po prostu znikają z mojego życia. Ci, co cenią mnie jako osobę i nawet jeżeli nie popierają moich życiowych wyborów, to nie wyrażają żadnych obiekcji. Nigdy nie czuję się samotna, bo też nie jestem sama. Mam moich fanów jako osoba publiczna. Mam moich przyjaciół jako osoba społeczna. Mam moją rodzinę jako osoba prywatna. Nie potrzebuję szukać uwagi. Nie tęsknię za miłością. Mam wszystko, czego mi potrzeba. No może nadal z wyjątkiem obrzydliwego materialnego bogactwa (śmiech).

Kto najczęściej przychodzi do klubów ze striptizem? Czy spotkałaś jakąś znaną osobę?

Statystyczna analiza sytuacji nie należy do moich mocnych stron. Według mojej oceny, kluby nadal głównie odwiedzają poszukujący rozrywki turyści, a przynajmniej w Krakowie. W pamięci zawsze bezkonkurencyjnie najbardziej niezatarte ślady pozostawiają pijani Anglicy oraz Szkoci z ich niebywałymi wybrykami oraz ekshibicjonizmem. Miejsca, w których pracowałam były zorientowane raczej na klasę średnią jako główne źródło dochodu, a nie na klientów klasy VIP i dlatego niestety nigdy nie spotkałam w klubie żadnej znanej osoby. 

Jakie stereotypy o striptizerkach najbardziej Cię denerwują?

Właściwie przestałam się denerwować z powodu głupoty innych ludzi. Jeśli chcą, niech myślą, że wywodzę się z patologicznego środowiska, nie ukończyłam szkoły, jestem głupia, nie potrafię nic innego jak rozbierać się za pieniądze. Sądzą, że wszystkie tancerki są uzależnionymi od narkotyków alkoholiczkami z jakąś seksualną traumą z przeszłości, które czują się jak w pułapce i nienawidzą mężczyzn oraz swojej pracy lub życia ogólnie. Na dodatek się prostytuują, bo nie mają innego wyboru. Ja uważam, że świat pełen jest ludzi dotkniętych niedorozwojem umysłowym, ale jestem wyrozumiała i nie odbieram im prawa do własnego zdania nawet osobom o tak ciasnych horyzontach myślowych. 

Misha Czumaszenko / fot. Maciej Rukasz

Ostatnio na ulicach Krakowa jest coraz więcej manifestacji kobiet domagających się równości i prawa do aborcji. Co sądzisz o tych protestach  oraz o prawach kobiet w Polsce?

W praktyce odnoszę wrażenie, że społeczna pozycja kobiet we współczesnej Polsce niewiele różni się od tej w Polsce średniowiecznej. Szczerze, nie będę się w tym temacie wymądrzać, bo nie interesuję się i nie śledzę danych wątków. W tej kwestii raczej wykazuję dozę ignorancji, a odnośnie protestów moja postawa jest ambiwalentna. Jedno wiem na pewno, mężczyźni nie powinni decydować o ciele kobiety. Kobieta nic nie musi i nic nie jest nikomu winna. Nie jesteśmy obiektem. Jesteśmy samodzielnie myślącymi żywymi jednostkami. Pasowałoby, aby co poniektórzy o tym nie zapominali. Chciałabym powiedzieć wszystkim kobietom: kochajmy siebie, szanujmy i akceptujmy. Drogie panie, taka prawda, choć może to brzmi banalnie.

Rozmawiała Justyna Słowikowska

Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnego archiwum Mishy. Zdjęcie tytułowe: Cattura Production

* Misha Czumaczenko to profesjonalna modelka, finalistka IV edycji Top Model Polska oraz tancerka. Pochodzi z Ukrainy, mieszka w Krakowie. W listopadzie 2015 roku wzburzyła polską opinię publiczną trafiając na okładkę czasopisma CKM i pozując dla Chorwackiego wydania Playboya. W październiku 2015 roku wystąpiła w spektaklu Penny Arcade o seksie i cenzurze: Bitch! Dyke! Faghag! Whore! w ramach XX Konfrontacji Teatralnych w Lublinie. Swoją pierwszą pracę jako tancerka erotyczna podjęła w roku 2012.

Zobacz także:

Te dziewczyny są z Krakowa i rozgrzeją nawet w największy mróz [WIDEO +18]

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Najnowsze

Co w Krakowie