W kwietniu ruch rowerowy był wyższy o 34 proc. niż w tym samym miesiącu przed rokiem. I to mimo niższych temperatur i większych opadów. Efekty? Zobaczcie wyniki naszego eksperymentu na ul. Dietla.
Krakowska Tarcza dla Mobilności wkroczyła na ulicę Dietla przed rokiem. Po obu stronach jezdni wymalowano drogi dla rowerów i pas do parkowania samochodów, zostawiając tylko jeden pas do jazdy dla aut.
Sebastian Kowal z Zarządu Transportu Publicznego mówił wówczas, że pomysł zrodził się już po wybuchu epidemii koronawirusa. A rozwiązania mają zapewnić utrzymanie odpowiedniego dystansu między pieszymi i rowerzystami. Według ówczesnych wyliczeń ZTP zmniejszenie miejsca dla ruchu samochodowego „nie powinno spowodować korków”, bo w czasie epidemii spadł on na niektórych ulicach nawet o 70 proc.
Okazuje się, że dzięki tym rozwiązaniom w kwietniu 2021 roku w porównaniu z rokiem ubiegłym ruch rowerowy był średnio wyższy o 34% pomimo niższej o 4 stopnie średniej temperatury (5,8 do 9,7) i ponad 200% większych opadów.
W krknews.pl przeprowadziliśmy eksperyment związany z ul. Dietla. Od stycznia do kwietnia porównaliśmy codziennie przejazdy między okolicami Placu Nowego a rondem Grunwaldzkim. Rowerem i samochodem. Efekty? Średnia przejazdów rowerem wynosiła ok. 4 minut. Najkrótszy przejazd samochodem (w godzinach porannych, w kierunku Ronda Grunwaldzkiego) wyniósł 5 minut. Średni czas na tej trasie to 8 minut w godzinach porannych (8-9) i 10 minut w ok. godz. 15, a więc ponad dwa razy dłużej.
Rekordowy przejazd samochodem na trasie z Ronda Grunwaldzkiego do Placu Nowego wyniósł 17 minut (o godz. 15). To oznacza aż cztery (!) przejazdy rowerem tam i z powrotem. Oszczędność czasu i paliwa robi wrażenie.
Kilka dni temu oficer rowerowy Krakowa pokazał nagranie z Dietla. Na filmie widać wyraźnie, że rower porusza się o wiele szybciej niż samochody, które utknęły w korku.
Oczywiście film spowodował wysyp komentarzy ze strony kierowców, którzy uważają, że gdyby na Dietla były dwa pasy, korka by nie było.
Zazwyczaj kierowcy używają tych samych argumentów, co autorzy ubiegłorocznej petycji w sprawie dymisji dyrektora Zarządu Transportu Publicznego Łukasza Franka. Jej autorzy chcieli odwołania „urzędnika odpowiedzialnego za chaos na ulicach Krakowa”.
„W ostatnim czasie, bez jakichkolwiek konsultacji, Łukasz Franek autorytarnie wprowadził „Tarczę dla Mobilności”, która nas antagonizuje. Te drastyczne posunięcia są kpiną z mieszkańców, a odbywają się bez rozmów choćby z przedstawicielami Rad Dzielnic. Radykalne i szkodliwe eksperymenty dotyczą ważnych krakowskich ulic i alei: Wielopola, Grzegórzeckiej, Dietla, Meissnera, Mikołajczyka, Mogilskiej, Nowohuckiej, Andersa, 3 Maja oraz Ronda Grunwaldzkiego. Efekt jest taki, że większość Krakowian traci czas i nerwy w korkach” – napisali wówczas.
Tarcza Mobilności wciąż jest i się rozrasta, Łukasz Franek pozostaje dyrektorem ZTP, a nasz eksperyment pokazuje jasno, że krakowianie nie muszą „tracić czasu i nerwów w korkach”. Wystarczy przesiąść się na rower…