Wyobraźcie sobie, drodzy krakowianie, jak to jest być wiceprezydentem miasta. Wstajesz rano, parzysz kawę, patrzysz na swoje miasto i myślisz: „No, dzisiaj czas na jakieś wielkie osiągnięcia!” A potem spoglądasz na słynne schody ruchome przy Dworcu Głównym, które nie działały od 2018 roku i wzdychasz. „Udało się ze schodami, uda się i z metrem” – rzucasz w mediach społecznościowych. Cóż, panie wiceprezydencie, optymizm godny podziwu, ale chyba trochę za bardzo uwierzyliśmy w moc naszych krakowskich budowniczych.
Schody za 5 milionów, które przeszły do legendy
Tak, dobrze przeczytaliście. Mamy w Krakowie schody, które mogłyby spokojnie konkurować z Piramidą Cheopsa o tytuł najdłużej naprawianego zabytku. Od listopada 2018 roku te nieszczęsne 15 metrów schodów przy Dworcu Głównym nie ruszało się ani o krok. W tym czasie zdążyliśmy przyzwyczaić się do zwykłych schodów i windy, ale co tam! Kto nie marzył o tym, by znowu poczuć luksus przesuwających się pod stopami stopni?
Problem polegał na tym, że schody były bardziej zepsute niż nasza wiara w szybki rozwój infrastruktury. Korozja, wynikająca z braku zadaszenia, oraz zużycie łańcuchów stopniowych sprawiły, że te schody stały się krakowską „celebrytką” infrastruktury – wszyscy o nich słyszeli, ale nikt nie widział ich w pełnej krasie.
No i przyszła wielka chwila. Naprawiono je! Tak, to prawda! Za bagatela 4,7 miliona złotych. Można by się zastanawiać, czy nie lepiej było za te pieniądze wybudować małą kolejkę linową, ale nie bądźmy drobiazgowi. W końcu Kraków to miasto z tradycjami, a te schody są naszym nowoczesnym wkładem w historię absurdalnych inwestycji.
Metro w Krakowie? Jasne, zaraz po tym, jak schody ruszą!
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Po triumfalnym uruchomieniu tych 15 metrów ruchomego cudu techniki, pan wiceprezydent Stanisław Mazur postanowił podzielić się z nami swoją wizją przyszłości. „Udało się ze schodami, uda się i z metrem” – powiedział, a my, krakowianie, z trudem powstrzymaliśmy parsknięcie śmiechem.
Wiadomo, metro to temat, który w Krakowie wraca jak bumerang. Mamy plany, mamy wizje, mamy marzenia. Tylko jak porównujemy te plany z rzeczywistością, zaczyna się robić nieco gorzko. Mówimy przecież o projekcie, który ma kosztować 13 miliardów złotych za same trzy odcinki metra. I to nie koniec! Do tego trzeba dorzucić 1,5 miliarda na zakup taboru, który, miejmy nadzieję, nie zardzewieje jeszcze przed otwarciem pierwszej linii.
Po tak monumentalnym sukcesie jak naprawa schodów, co to jest zbudowanie 26 kilometrów podziemnych tras? Niektórzy może by się martwili o korki, koszty czy opóźnienia, ale my? My już wiemy, że w Krakowie wszystko jest możliwe. No, prawie wszystko. Na razie mamy schody, ale hej – „Udało się ze schodami!”
Krakowscy inżynierowie – mistrzowie budownictwa
Nie oszukujmy się – w Krakowie mamy prawdziwych inżynieryjnych wirtuozów. Zbudowanie 15-metrowych schodów za blisko 5 milionów to przecież dzieło, które wpisze się w annały miejskiej historii. Trudno się więc dziwić, że kiedy mówimy o metrze, zaczynają się pojawiać podobne obawy. Jeśli naprawa schodów trwała prawie sześć lat, to budowa pierwszego odcinka metra może potrwać… No, zaryzykuję i powiem, że trochę dłużej niż zakładają plany.
Ale nie bójmy się – jesteśmy przecież w mieście królów. Kraków przeżył Tatarskie najazdy, to i z metrem jakoś sobie poradzi. Choć może lepiej by było, gdyby te schody przy Dworcu Głównym były jakimś symbolicznym ostrzeżeniem. Bo jeżeli jeden element infrastruktury wymaga takiej uwagi i funduszy, to co dopiero gigantyczne metro, które będzie trzeba zbudować pod zabytkowym centrum miasta?
Schody donikąd, czyli o krakowskich marzeniach
Można by pomyśleć, że porównywanie 15-metrowych schodów ruchomych do budowy metra to żart. I macie rację. To czysta groteska. Udało nam się w końcu naprawić te schody, więc czemu mielibyśmy nie zbudować metra? Ostatecznie, jak nie wyjdzie, zawsze możemy tłumaczyć się zabytkami, podziemnymi rzekami czy smokami blokującymi tunel. Tych wyjaśnień nam w Krakowie przecież nigdy nie brakuje.
Na razie cieszmy się tym, co mamy. Schody działają, a metro? Cóż, to tylko kwestia czasu. Przecież jeśli mistrzowie budownictwa potrafią doprowadzić do działania schody, to z pewnością znajdą sposób, by zrealizować metro za kilkanaście miliardów. I oby tylko nie zajęło to tyle, ile trwała naprawa tych nieszczęsnych schodów, bo w przeciwnym razie metro w Krakowie będziemy otwierać mniej więcej w czasach, kiedy skolonizujemy Marsa.
Póki co, korzystajmy z krakowskich ruchomych schodów. Może w końcu zaczną działać na tyle długo, byśmy zdążyli choć pomarzyć o metrze, zanim znowu się zatrzymają.
Jarek Strzeboński
Powołano radę naukowo-techniczną ds. budowy metra. Pierwsze posiedzenie za sześć tygodni