Pieniądze nie są ciekawe. (Nie) Polityczny Kraków

Może powinno się ten tekst zacząć inaczej, na przykład-pieniądze nie są ciekawe dla samorządowców. Pewnie dlatego, że nie są to ich własne pieniądze. Wrażenie, że nie są ciekawe bierze się natomiast z obserwacji niektórych niedawnych wydarzeń w krakowskim magistracie.

Pierwszym z nich jest aktywność Radnych Miasta Krakowa podczas ostatniej sesji. Najwięcej uwag i dyskusji krakowskich rajców wzbudził temat nadania jednemu z podwawelskich skwerów imienia biskupa Tadeusza Pieronka. W dostępnym już publicznie stenogramie obrad punkt ten jest jednym z najobszerniejszych. Zaraz po nim Radni zajęli się nazwaniem jednej z ulic w dzielnicy Prądnik Biały imieniem Waniliowej i też mieli na ten temat sporo do powiedzenia.

Natomiast zagadnienia poświęcone zmianom w budżecie miasta przetaczały się przez Salę Obrad jakby niezauważalne, nieistotne. Dopiero w ostatnim dotyczącym ich punkcie Radny Michał Starobrat zwrócił uwagę na zdumiewającą bierność członków organu stanowiącego naszej gminy, a to przy okazji omawiania zwiększenia miejskiego długu o kolejne 300 mln zł. Tymczasem warto przypomnieć, że zobowiązania Krakowa już teraz sięgają 6,5 mld, a tylko ich bieżąca obsługa to 370 mln.

W tym kontekście dość łatwo obronić tezę, że dla Radnych pieniądze są mało interesujące. Spór o niedoszły skwer Tadeusza Pieronka obiegł media na długo przed końcem sesji Rady Miasta Krakowa, na której się odbywał i może z długiem Krakowa byłoby podobnie. Tylko, że w tym drugim przypadku warto było oprócz biadań nad stanem finansów wygłosić jakąś propozycję zasypania dziury budżetowej, a w tym miejscu medialna popularność może się skończyć.

Zwłaszcza, że wobec złej sytuacji finansowej Krakowa sięgnięcie do kieszeni mieszkańców przez podwyżki lokalnych opłat i podatków, czy wzrost cen biletów komunikacji miejskiej wydają się być pieśnią bardzo bliskiej przyszłości. I to pieśnią, którą Radni już niedługo będą musieli nam zaśpiewać. Póki więc można błyszczeć w mediach na tle nazw ulic i skwerów, chwilo trwaj.

Tymczasem Prezydent Aleksander Miszalski przedstawił wyniki audytu w samorządzie miejskim. Potwierdzają one zły stan krakowskich finansów i dużą niefrasobliwość w realizacji publicznych przetargów. Kto za nią odpowiada? Tego już do końca nie wiadomo, a na konkretne rozwiązania problemów przyjdzie jeszcze pewnie trochę poczekać.

Na ten moment wiemy, że część miejskich jednostek zostanie połączona, a z części zostaną wyodrębnione nowe, które mają być sprawniejsze. Nad wydziałami powstaną więc departamenty, które będą pilnować, by praca wydziałów była spójniejsza, bo teraz zbyt dużo komórek organizacyjnych zajmuje się jedną i tą samą działalnością. Powoła się więc nowe podmioty, które…też będą zajmować się tą działalnością, wskutek czego wreszcie obowiązki miejskich jednostek nie będą się dublować. Proste!

Zdaniem Prezydenta Miszalskiego zapowiadane zmiany strukturalne będą też miały na celu wdrożenie polityki równościowej, która usprawni działania antymobbingowe w urzędzie. To akurat musimy zobaczyć w praktyce, bo teoretycznie trudno wyobrazić sobie co mają zmiany struktury urzędu do równości-chyba, że zmierzać będziemy do tego, że liczba departamentów będzie równa liczbie wydziałów.

Kiedy więc już rzeczone departamenty powstaną, zatrudnią dyrektorów, wicedyrektorów i kadry, wyremontują powierzchnie, w których będą działać, zamówią tabliczki, papier firmowy i pieczątki (wszystko z adresami przy świeżo nazwanych ulicach i skwerach), wówczas będzie można spokojnie wziąć się za rzeczy najzupełniej nieciekawe, na przykład za oszczędzanie.

Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu

Najnowsze

Co w Krakowie