Jasne – Kościół przegiął, a takie zachowanie w szczególności nie przystoi księżom. Ale uderzcie się w sumienia albo poszperajcie w pamięci, by odpowiedzieć na pytanie: czy my z natury nie jesteśmy narodem wyjątkowo pazernym?
Miasto chciało odkupić od księży salwatorian park Jalu Kurka. Rzeczoznawca wycenił teren na 4 mln zł, ale duchowni krzyknęli sobie za niego… 14 mln! (więcej TUTAJ , a swoją opinię na ten temat możecie wyrazić TUTAJ). Przegięli, nie ma nawet co szukać usprawiedliwień. Ale wiecie co? Ja takich chciwych ludzi spotkałem w życiu już wielu, bo pazerność wtłoczyliśmy sobie do krwiobiegu wraz z mlekiem matki. Dowody?
Nauczyciel. Szkoła średnia, koniec roku, ostatnia lekcja biologii. Pani profesor, której nie dzierżyliśmy, sięga do biurka i rzecze: „Na pożegnanie proszę mi nie kupować żadnych kwiatów. Proszę kupić kawę, ja piję taką” i pokazuje pusty słoik po popularnej rozpuszczalnej.
Myślałem, że coś mnie trafi. Chętniej bym ją tym słoikiem rzucił niż podarował nowy. Ale nie – pazerna profesorzyca uznała, że kawa za te 15 zł się jej należy i basta.
Lekarz. Sam łapówek staram się nie dawać (choć, niestety, zdarza się), ale nieopodal mojej pracy jest przychodnia. Nie prywatna, ale NFZ, czyli taka, w której wizyty są bezpłatne. Z panem doktorem kończymy pracę mniej więcej o tej samej porze i robimy zakupy w tym samym sklepie, więc często jestem świadkiem jak z kieszeni wyciąga pogniecione 10 czy 20 zł. Nie majątek, ale zwitki są naprawdę okazałe. I w większości otrzymane od tych bidnych babin z okolicznych wsi, które wiedzą, że z lekarzem trzeba żyć dobrze. A żyje się dobrze, jak się mu zostawi część mizernej emerytury.
Policjant. Trzy szybkie historie:
- Lata temu kolega został złapany na przekroczeniu prędkości. Miał przy sobie tylko 7 złotych, ale po krótkich negocjacjach okazało się to wystarczające, by odjechać bez mandatu (na litość, czy nie lepiej byłoby go puścić za darmo? Przecież policjant swój honor wycenił na 7 (słownie: siedem) złotych!)
- Moja sytuacja, z Bułgarii. Za przekroczenie prędkości policjant chciał mnie wziąć na komisariat. Ustaliliśmy, że puści mnie wolno za 10 euro. Okazało się jednak, że w portfelu mam tylko jeden banknot o nominale 20 euro. Stróż prawa chciał go ode mnie wydębić, ale w końcu wziął 20 i wydał z tego 10.
- Znajomy policjant pojechał do Austrii. Złapali go na złym parkowaniu, więc pokazał im odznakę. W Polsce zawsze działało, w końcu „swoim” mandatów się nie rozdaje. W Austrii się zdziwił, bo usłyszał: „Skoro jesteś policjantem, to tym bardziej powinieneś przestrzegać prawa”. I mandat dostał.
Urzędnik. Wpadłem w ostatniej chwili po dokumenty, ale cały czas w godzinach „przyjmowania petentów”. Pani mnie przyjęła, ale zamiast załatwiać sprawę, zaczęła marudną litanię: „Wszyscy wszystko na ostatnią porę”, „Jesteście tacy niezorganizowani”, „Pewnie, przychodźcie jeszcze minutę przed zamknięciem”. W końcu spytała o nazwisko i zastygła. Szybko w głowie poukładała sobie, że mogę być rodziną z zastępcą burmistrza i nagle okazało się, że można się uśmiechnąć, załatwić sprawę w mig i jeszcze spytać, czy w czymś można pomóc. Oczywiście, obyło się bez kasy, ale dzięki znajomościom. A znajomości, to nic innego jak nadzieja na profity, czyli w tle znów pojawia się pazerność.
Możemy więc narzekać na Kościół, bo od niego oczekujemy i wymagamy prospołecznych zachowań, a nie chęci zbijania kasy na czym tylko się da. Tyle, że w tym przypadku Kościół pokazał ludzką twarz, czyli moją, Twoją i większości z nas. Bo tak to już z nami jest – gdy poczujemy pieniądz, jesteśmy w stanie wydoić wszystkich do spodu.
Dawid Mizioł
Zdjęcie tytułowe Foter.com