Zarząd Transportu Publicznego wydaje lekką ręką setki tysięcy złotych na kampanie promujące ekologiczne środki transportu, a jednocześnie w tym samym czasie planuje podwyższyć opłaty za korzystanie z miejskich rowerów. Ten kontrast między finansowaniem promocji a zwiększaniem obciążeń dla mieszkańców budzi zrozumiałe kontrowersje i rodzi pytanie: komu mają służyć te działania?
ZTP mocno zachęca krakowian do korzystania z miejskich rowerów LajkBike. W licznych postach w mediach społecznościowych promowane są zalety tego rozwiązania: rower umożliwia ominięcie korków, niweluje problem szukania miejsca parkingowego, a także skraca czas podróży przez zatłoczone centrum miasta.
W przekazach ZTP rowery LajkBike jawią się jako idealny wybór – zdrowa, szybka i ekologiczna alternatywa wobec tradycyjnych środków transportu. Trudno nie zgodzić się z tym przekazem: w miastach borykających się z problemem smogu i przepełnionych samochodami rower może być bez wątpienia jedną z lepszych opcji.
Niestety, w cieniu tych słusznych argumentów pojawia się problem, którego ZTP nie eksponuje w swoich postach – podwyżka cen za korzystanie z miejskich rowerów, planowana już od stycznia 2025 roku. Miesięczna opłata za rower tradycyjny wzrośnie z 29 zł do 33 zł, a abonament za rower elektryczny z 79 zł do 89 zł. Choć najwyższa stawka – 499 zł za rower elektryczny bez limitu kilometrów – pozostaje niezmieniona, to przeciętnego użytkownika dotknie właśnie wzrost tych niższych, popularniejszych opłat. Jak to wpłynie na zainteresowanie miejskimi rowerami? Trudno przewidzieć, ale w dobie powszechnie rosnących kosztów życia każdy dodatkowy wydatek, nawet kilkanaście złotych, może zniechęcić wielu do korzystania z tej ekologicznej formy transportu.
Absurdalność tej sytuacji potęguje jeszcze fakt, że ZTP równocześnie przeznaczyło aż 880 tysięcy złotych na kampanię promującą strefę czystego transportu (STC). Prywatna agencja reklamowa ANDO – Agencja Nie Do Ogarnięcia – realizuje na zlecenie ZTP kosztowną kampanię, która ma „edukować” mieszkańców miasta i regionu Małopolski na temat korzyści płynących ze strefy czystego transportu.
Kampania obejmuje plakaty, billboardy, artykuły prasowe, a także media społecznościowe, w tym TikTok. W działaniach promocyjnych mają uczestniczyć także youtuberzy propagujący zrównoważony transport – choć na razie tylko jeden zadeklarował udział w projekcie. Można odnieść wrażenie, że promocja LajkBike i STC toczy się na ogromną skalę, która – owszem – zwróci uwagę mieszkańców, ale jednocześnie wydaje się przesadzona i kosztowna, szczególnie gdy na tę samą grupę odbiorców nakładane są wyższe opłaty za korzystanie z rowerów.
ZTP liczy, że dzięki podwyżkom opłat za rowery uzyska dodatkowe wpływy w wysokości 350 tysięcy złotych rocznie. Jednak zestawiając to z kosztem kampanii promocyjnej, który wynosi 880 tysięcy złotych, warto się zastanowić, czy takie posunięcie jest naprawdę uzasadnione. Czy rzeczywiście nie było sposobu, by przynajmniej część tych środków przeznaczyć na eksploatację floty rowerowej i zrekompensować w ten sposób koszty bez konieczności obciążania mieszkańców?
Wydaje się, że skoro miasto zainwestowało tak duże kwoty w promocję miejskich rowerów, mogłoby także poszukać oszczędności, które zrównoważyłyby koszty ich utrzymania. Zwłaszcza w dobie, gdy tak wiele mówi się o wspieraniu ekologicznych rozwiązań i ułatwianiu dostępu do zrównoważonych środków transportu.
Działania ZTP mogą budzić wątpliwości co do tego, czy jednostka ta faktycznie działa w interesie mieszkańców i środowiska, czy może bardziej nastawia się na zwiększenie wpływów miejskich kosztem osób, które – wbrew coraz większym obciążeniom finansowym – chcą korzystać z ekologicznych form transportu. Z jednej strony mamy intensywną promocję, z drugiej – wzrost opłat, co wydaje się sprzeczne z ideą, że ekologia powinna być dostępna dla wszystkich.
Decyzja o tym, czy podwyżki rzeczywiście wejdą w życie, leży teraz w rękach radnych Krakowa. To oni będą mieli ostatnie słowo w tej sprawie i ich głosy zadecydują, czy miasto obierze drogę wspierania mieszkańców w korzystaniu z rowerów miejskich, czy też zdecyduje się na dodatkowe obciążenie ich portfeli.
Jarek Strzeboński