Sonik na prezydenta, czyli jak nie robić kampanii

Kojarzycie Bogusława Sonika? Gość od lat zajmuje się polityką. Zanim dostał się do Sejmu i został maszynką do głosowania posłem Platformy Obywatelskiej, zasiadał w wygodnych fotelach w Parlamencie Europejskim. Jeśli nadal nic Wam nie mówi, a przechadzacie się czasem po Krakowie, to mogliście się na niego natknąć – charakterystyczny facet, często spacerujący z psem. Wikipedia podaje jeszcze, że był działaczem opozycji demokratycznej w okresie PRL. Pewnie nim rzeczywiście był, ale my, młodzi, wiemy o tym niewiele. [Poza tym autor tego tekstu jest ignorantem, który – zamiast w przeszłość – woli patrzeć w przyszłość – dop. wydawca]

Ale do sedna. Lokalni politycy wszystkich partii i obozów zaczynają myśleć o wyborach prezydenckich. Wiecie, takie sondowanie, kogo można wystawić, kto ma szanse, a kto nie ma. Jeśli wystartuje Jacek Majchrowski, to pozostali mogą się od razu poddać bez walki, bo szkoda każdej złotówki wydanej na z góry przegraną kampanię.

Natomiast jeśli nie wystartuje… no to się zacznie. Kampania wreszcie nie będzie nudna jak flaki z olejem, coś zacznie się dziać. Tym bardziej, że pojawiło się kilka nowych ugrupowań, jak Nowoczesna czy Kukiz’15, które na pewno wystawią swoich kandydatów. PiS także sięgnie pewnie po jakąś znaną twarz, która zapewne teraz pracuje w Warszawie, bo wszyscy bardziej znani politycy PiS, po wygranych wyborach parlamentarnych, już dawno przenieśli się do stolicy. Pod Wawelem zostało trochę ogórków mało liczących się, nawet na lokalnym rynku, samorządowców dopiero aspirujących do miana polityków. Na razie jednak, w wyborach na prezydenta Krakowa, są po prostu niewybieralni.

Problem, jak zwykle, ma Platforma. Jakieś ustalenia są, ale wszystko to takie mało konkretne i ślamazarne. Aż nagle… wchodzę na Facebooka, a tam bomba. Przepraszam, BOMBA! I tym zabiegiem, sprytnie(?) przeskakujemy do pierwszego akapitu o krakowskim pośle Soniku.

Pan poseł od razu przywala z grubej rury. Kraków to ja. Czy coś w ten deseń. Wrzucił bowiem na swojego walla z siedem czy dziesięć pomysłów na Kraków i opatrzył je hasłem „pomysły, które doczekują się realizacji”. Rzeczy tak odkrywcze, jak sadzenie nowych drzew, budowa ścieżek rowerowych, mycie ulic, walka o Zakrzówek, czy pilny remont chodników. Wszystko to, co znacie z dowolnej poprzedniej kampanii dowolnego kandydata na prezydenta. Każdy z nich może napisać, że jest ojcem sukcesu i każdy z nich może dyskutować, że to on był pierwszy.

Posted by Bogusław Sonik on Friday, February 17, 2017

Rożnica jest tak, że poseł PO opatrzył to wszystko wypasionym logo inspirowanym własną podobizną i dopisał „Bogusław Sonik dla Krakowa”. Brzmi, jak hasło kandydata na prezydent, no nie?

A na jednym ze slajdów czytamy:

Bogusław Sonik: W Krakowie jest jeszcze wiele do zrobienia.

To mniej więcej tak odkrywcze i niosące za sobą głębie stwierdzenie, jak „niebo jest niebieskie, woda jest mokra, kobieta kłamie”, chyba z filmu „Ostatni skaut”. Konkluzja jest jednak taka, że poseł Sonik szybko wystartował z kampanią i już raczy nas banałami o tym, ileż tu jest możliwości w tym Krakowie. Fajnie. Pewnie niektórzy to kupią. Inni oleją. Jeszcze inni nie zauważą.

A prawda jest taka, że Sonik (być może jeszcze o tym nie wie) ma marginalne szanse, żeby w ogóle zostać kandydatem PO na prezydenta Krakowa. Chyba, że partia postanowi poddać się bez walki, tak, jak zrobiła to ostatnio, posyłając do boju Martę Patenę i nie udzielając jej żadnego wsparcia.

Tak czy inaczej, „działacz opozycji demokratycznej w okresie PRL”, swoim jednym postem na Facebooku, pokazał pozostałym kandydatom, jak nie robić kampanii. Ciemny lud kupuje dużo, ale banałów w stylu „Sonik dla Krakowa” i „W Krakowie jest jeszcze wiele do zrobienia” nie uda się wcisnąć nawet na najlepszej promocji. Po prostu nie, i już.

Wyborcy, a przynajmniej ich część, połapała się już, że zabiegający o ich poparcie robią im wodę z mózgu, wciskają farmazony, gadają puste hasła i podpinają się pod działania innych. Tekst o tym, że „ludzie to debile, kupią prawie wszystko”, które tak często powtarzane jest w różnych sztabach wyborczych, coraz częściej mija się z prawdą. Teraz trzeba już coś więcej, bo rządowe 500 złotych na dziecko ustawiło poprzeczkę dość wysoko. Na pewno znacznie wyżej niż gadanie o walce ze smogiem, bo w Krakowie robią to politycy każdej partii, a efekty są tak samo mierne we wszystkich wydaniach. I poseł Sonik różnicy nie robi. Jest przeciętny w swoich działaniach. I nie pomoże mu nawet to, że zaczął kampanię jako pierwszy. Odpadnie w przedbiegach.

Pozostaje więc nadzieja, że inni kandydaci na kandydatów nie popełnią tych samych błędów i będą mieli do zaproponowania coś więcej niż w kółko powtarzane hasła w stylu: Jan Kowalski dla Krakowa, a smog jest zły.

Szyny też były złe. I podwozie też było złe.

Łukasz Mordarski 

Zdjęcie tytułowe: Jan Lorek

Zobacz także:

Ekolodzy: Wyrzućmy samochody z centrum CAŁKOWICIE

 

Najnowsze

Co w Krakowie