Rozpoczynamy kolejny tydzień z koronawirusem. Nie miejmy złudzeń – nie ostatni, pewnie i nie najtrudniejszy. Musimy wytrzymać ograniczenia, nakazy, zakazy i musimy pokonywać kolejne problemy. Nie mamy innego wyjścia. A z dnia na dzień łatwiej nie będzie.
Przypomnijmy sobie, w jakiej sytuacji byliśmy tydzień i dwa tygodnie temu. W niedzielę 8 marca mieliśmy w naszym kraju 11 potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem, a 15 marca – już 124. Obecnie ten wzrost wydaje się niczym, wobec 634 chorych na koniec niedzieli 22 marca. Jakich liczb możemy spodziewać się za tydzień? Trudno tu o optymizm.
Tym bardziej musimy przez ten najbliższy tydzień stosować się do nakazów, zakazów i ograniczeń. Wiem, to trudne. Jak długo można nie wychodzić z domu? Jak unikać kontaktów z innymi, kiedy nagle wszyscy mają na to czas?
Początek tygodnia nie będzie jeszcze taki trudny. Dzieci dostaną od nauczycieli jakieś zadania i będą choć kawałek dnia spędzać jakby w szkole. Część z nas pewnie będzie pracować, jedni nawet do niej pójdą lub pojadą, drudzy zasiądą przy komputerach. I jakoś ten czas zleci. Do tego przez pierwsze dni będzie dość chłodno, co w znacznym stopniu ograniczy wyjścia na zewnątrz.
Ale im bliżej będzie weekendu, tym będzie cieplej i bardziej wiosennie. Taka pogoda może skutecznie skusić do opuszczenia izolacji choćby na chwilę. Już ostatnia sobota i niedziela pokazały, że niektórzy Nasi rodacy bardzo liberalnie podchodzą do zaleceń, by nie wybierać na spacery miejsc, w które chodzą inni.
Kiedy będzie nas kusić do złamania obowiązujących obecnie zasad i zaleceń, pomyślmy sobie o tym, co się u nas dzieje. Mamy coraz więcej zakażonych lekarzy, więc za chwilę problemem przestanie być brak maseczek czy rękawic, bo i tak nie będzie miał ich kto nałożyć, by nas leczyć. I wyobraźmy sobie, że może być jeszcze gorzej, np. tak jak we Włoszech, gdzie szansy na respirator nie mają już sześćdziesięciolatkowie.
Chyba nie chcemy mieć tego u siebie. Wystarczy więc nie wychodzić z domu. Zwłaszcza wtedy, gdy koronawirusowe statystyki będą szybować w górę. Musimy wytrzymać, nawet jeśli przyjdzie jakiś kryzys (podobno taki się pojawia między 12 a 14 dniem izolacji). Nie dajmy się wciągnąć w wir rosnącego niepokoju. Ale też nie bagatelizujmy zagrożenia. Tylko spokój może nas uratować. Tak było pierwszego dnia epidemii i tak będzie do ostatniego dnia walki z koronawirusem.
Grzegorz Skowron
Wybory prezydenckie 2020. Jak podczas epidemii zbierać podpisy? Wybory trzeba odwołać