A może by tak nie zabierać się za temat od d… strony, tylko stawić czoła prawdziwym problemom –pisze Marta, która wyjechała z Krakowa do Hiszpanii i specjalnie dla KRKnews.pl porównuje życie w obu miejscach.
Dziś miało być o czymś zupełnie innym, ale jak zobaczyłam te typowo polskie polityczne lizusostwo, to aż klawiatura zapaliła mi się pod palcami.
Czy Wy naprawdę w tym Krakowie chcecie zakazywać sprzedaży alkoholu po godzinie 22-23 ? To Wy się w głowy puknijcie!
Zaraz będziecie biegali, że wiele się zrobiło, że walczy się z pijaństwem, że podjęto radykalne kroki. A tymczasem ja w Hiszpanii niemal co dzień szokuję tubylców (i siebie) przeglądaniem polskich stron internetowych. Że ktoś po pijaku zabił kogoś samochodem, że pijany rodzic pobił dziecko, że pijany facet zgwałcił (!) 93-letnią babcię.
I co? I pytają mnie Hiszpanie: „Jak to możliwe?”, „Jak Wy z tym walczycie”?. Nie tłumaczę im, bo wstyd za duży. Bo temu pijanemu kierowcy już dawno prawo jazdy zabrano, pijany rodzić miał założoną niebieską kartę, a ten od gwałtu latami całą okolicę terroryzował. I co? I nikt im nic nie zrobił. Wódę wciąż wlewali w gardło i dla otoczenia byli niebezpieczni jak bomba atomowa.
I co Wy myślicie, że jak nie sprzedacie alkoholu po 23, to nagle ci zwyrodnialce znormalnieją? Że już będzie w kraju normalnie? Nie, zrobicie sobie kolejne prawo, z którego ci alkoholicy będą się śmiali. Bo albo wódy nakupią na zapas (i wypiją ją jeszcze szybciej), albo pójdą do meliny.
Tylko normalny człowiek kupić piwa po wieczornej zmianie w pracy mógł nie będzie. No ale przecież łatwiej uwalić zwykłych ludzi, nocne sklepy i stacje benzynowe niż zająć się prawdziwymi zwyrodnialcami, których macie podanych na talerzu. No tak, tylko, że oni i tak Wasze prawo mają gdzieś. A to nowe, czyli zakaz sprzedaży po 23, uderzy tylko w tych, którzy państwu coś dają, a nie tylko z niego biorą.
I co, jak ja to wszystko mam Hiszpanom wytłumaczyć? Szczególnie, że dziś wieczorem jesteśmy umówieni na wino na plaży, którego na szczęście nie musimy kupować przed 23.
Marta
zdjęcie tytułowe / fot. Foter.com
“A gdyby tak…” to cotygodniowy cykl, w którym autorka opisuje, a także radzi i zachęca, by rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady (albo do Hiszpanii).
Krakowski strach przed frajerstwem! Zostawili klucze pod wycieraczką, pieniędzy nie chcieli…