Świetny pomysł na komunikację miejską! Szybko i bez korków. Pasuje do Krakowa?

Jest rower? Nie ma. Jest stacja? Jest, ale daleko. To może idziemy? Nie opłaca się, bo ta do której się oddaje, jest jeszcze dalej – tak czasem wygląda system wypożyczania rowerów miejskich w Krakowie. W niektórych miastach Hiszpanii sprawa załatwiona jest jednak dużo prościej, dzięki… hulajnogom – pisze Marta, która wyjechała z Krakowa do Hiszpanii i specjalnie dla KRKnews.pl porównuje życie w obu miejscach.

Korzystałam w Krakowie z rowerów miejskich i przyznaję – pomysł fajny. Można szybko się przemieścić, nie za drogo, a do tego zawsze to jakaś forma dbania o zdrowie (chyba, że zaczyna się już zimowe grzanie w kopciuchach).

Nie warto zdzierać butów

Rozwiązanie fajne, ale nie do końca idealne. Nie raz bowiem brakowało na stacji roweru lub czekał tylko taki zepsuty. Albo okazywało się, że znacznie bliżej jest przystanek MPK niż stacja, więc nie warto było zdzierać butów. A jak stacja była już blisko, to znowu miejsce oddania nie do końca mi pasowało. Słowem – czasem można było z tego roweru skorzystać, ale nie mógł być to główny środek transportu.

Świetne (ale też nie do końca idealne) rozwiązanie znalazłam za to w kilku dużych hiszpańskich miastach. A mianowicie – mieszkańcy mogą tam pomykać na… hulajnogach z dodatkowym napędem, których system wypożyczenia jest znacznie, znacznie prostszy.

Hulajnogę możesz bowiem spotkać… wszędzie! Zabierasz ją, jeśli tylko ją spotkasz, a spotykasz bardzo często, bo są ich tysiące, więc praktycznie co 200-300 metrów czeka jakaś hulajnoga. Na chodniku, pod drzewem, obok przystanku. A nawet jeśli stracisz czas na jej szukanie, to odzyskasz go dzięki temu, że później nie musisz szukać stacji do oddania sprzętu, tylko zostawiasz go na chodniku.

Prosta akcja – błyskawiczne logowanie kartą, szybki przejazd, wylogowanie. I tak stoją te hulajnogi na chodnikach i non-stop znajdują chętnych. Tu znika jedna, za chwilę pojawia się kolejna. Pyk, pyk, pyk i podróż załatwiona.

Pachołek na placu manewrowym

Jest jednak jeden problem – ludzie tymi hulajnogami zasuwają po chodnikach. A że hulajnogi te mają dodatkowy napęd, to pomykają z prędkością ok. 20 km/h. Nie do końca komfortowo mi się spacerowało, gdy raz z jednej, raz z drugiej strony ktoś mnie wymijał. Czułam się trochę jak pachołek na polu manewrowym.

Nie zmienia to jednak faktu, że pomysł fajny i warty skopiowania. Co myślicie? Takie hulajnogi przyjęłyby się w Krakowie, czy rowery to jednak wystarczające udogodnienie?

Marta

“A gdyby tak…”  to cotygodniowy cykl, w którym autorka opisuje, a także radzi i zachęca, by rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady (albo do Hiszpanii).

Tłusty Czwartek? Czegoś takiego jeszcze na pewno nie próbowaliście

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Najnowsze

Co w Krakowie