Zabójczy koronawirus zbliża się do Krakowa? Zanim dotrze, unicestwimy się sami

Nadciąga trzecia wojna światowa? Atak klonów? Zaatakują Motomyszy z Marsa? – to, co obecnie dzieje się w Krakowie, zapowiada jakąś wielką katastrofę. A wszystko przez jeden przypadek koronawirusa, gdzieś 450 km od naszego miasta – pisze Marta, która wyjechała z Krakowa do Hiszpanii i specjalnie dla KRKnews porównuje życie w obu miejscach.

– Koniec, nadchodzi armagedon – pomyślałam wchodząc do jednego ze spożywczych sklepów wielkopowierzchniowych. Chciałam zrobić cotygodniowe środowe zakupy i… niemal wyszłam z pustymi rękami. Ludzie rzucili się dosłownie na wszystko, co miało dłuższą datę przydatności do spożycia. Wyczyścili makarony, kasze, ryże. Bo 450 km dalej wykryto koronawirusa.

„Ludzie wywozili wózkami”

W czwartek już się to trochę uspokoiło, ale znowu odbiłam się od półek z kosmetykami, a dokładnie z mydłem. – Nie ma, zniknęło w oka mgnieniu. Ludzie wózkami wykupywali – mówiła jedna ze sprzedawczyń. Bo 450 km dalej wykryto koronawirusa.

Z kolei strachliwa znajoma chciała wyposażyć się w maseczkę. Zjeździła pół Krakowa i maseczki dalej nie ma. Zamierzała kupić przez internet, ale zraziła ją pewne akcja – chytrzy ludzie zwykłe maski do malowania (warte 2 zł) z powodzeniem sprzedawali po 350 zł. Bo 450 km dalej wykryto koronawirusa.

A, i jeszcze opowieść kolegi, który pracuje w korporacji. Zamontowano tam specjalne dozowniki płynu dezynfekującego, dla bezpieczeństwa pracowników. I co? Ci sami pracownicy wykradli wszystkie, co do sztuki. 

Coś zabija szybciej niż koronawirus

Jak tak dalej pójdzie, to unicestwimy się sami. Jakaś mała część Krakowa wykupi całe jedzenie i zostawi na lodzie setki tysięcy ludzi. A jak epidemia się rozwinie, to sieci sklepów tak podbija nam ceny, że się nie pozbieramy. Do tego jedni będę układali mydło pod ścianą w kuchni/salonie/sypialni, a pozostali… nie będą myli rąk, bo nie będzie czym.

O maseczkach nie wspominam, bo to już wydaje się być tematem zamkniętym na najbliższe tygodnie. Najlepszym przykładem są jednak właśnie ci ludzie z korporacji – firma chciała ich chronić, a oni tę ochronę ukradli, by zanieść do domu. Nie zdają sobie jednak sprawy, że teraz z pracy do domu w bonusie mogą przynieść… koronawirusa.

Niestety, ale ludzka głupota zabija szybciej i boleśniej niż najgroźniejszy wirus.

Marta

“A gdyby tak…”  to cotygodniowy cykl, w którym autorka opisuje, a także radzi i zachęca, by rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady (albo do Hiszpanii).

Co za zamieszanie! To kto w końcu wygrał te wybory?!

Najnowsze

Co w Krakowie