Wariat na drodze? Oto sprawdzony, choć kontrowersyjny sposób jak go wychować

Czasem trzeba załamać przepisy, a nawet prawo, by nauczyć kogoś „zasady ograniczonej odpowiedzialności”. Na polskich drogach tę zasadę na razie zastępuje jednak prawo silniejszego – pisze Marta, która wyprowadziła się z Krakowa do Hiszpanii i specjalnie dla KRKnews porównuje życie w obu miejscach.

„Jeżdżą jak wariaci” vs „chodzą jak matoły” lub „myślą, że są panami drogi” vs „mają się za święte krowy”. Gdy przeczytałam ten artykuł na KRKnews

Tragedia pod Krakowem, dziewczynka zginęła na pasach. Mieszkańcy wściekli na władze

pomyślałam, że w Hiszpanii jest jednak inaczej. Piesi rzeczywiście mają się za święte krowy, ale kierujący mają pełną świadomość, że to oni dysponują ważącym dobrze ponad tonę potworem, który może wyrządzić krzywdę.

Znak przed oczami

Szalenie trudno wyrobić sobie zdanie na ten temat . Z jednej strony hiszpańscy piesi bardzo często mają w nosie sygnalizację świetlną. Patrzą w prawo, patrzą w lewo, a to co na słupie już ich nie interesuje. Lezą, bo nic nie jedzie. A że światła? Cóż, choinka też ma lampki i co z tego? I to mi się nie podoba, bo uważam, że przepisy są po to, by ich przestrzegać.

Po pewnym czasie jednak połapałam się, czemu oni tak robią. Z lenistwa – na pewno, z południowego roztargnienia – jak najbardziej, ale też z… zaufania. Wiedzą, że jak wlezą już na tym czerwonym, a samochód akurat będzie nadjeżdżał, to co najwyżej zatrąbi, ale kierowca na ogół skwituje wszystko uśmiechem.

To trochę jak ze znakiem „Uwaga zwierzyna leśna”. Gdy go widzisz, wzmagasz czujność, bo nie wiesz, co wyskoczy z krzaków. No i właśnie taki znak hiszpańscy kierowcy mają przed oczami nawet w środku miasta.

Kierowca wie, że ma władzę. Wie też, że jego rodacy łażą jak krowy, więc bierze na to poprawkę. Ale nie w taki sposób, że przyśpiesza zaraz przed przejściem, żeby nikt mu nie wlazł, tylko jak widzi pasy, to stosuje zasadę ograniczonego zaufania, która w Hiszpanii jest szczególnie często testowana.

3 metry od krawężnika

A jak jest u nas? Wyobraźcie sobie przejście, ale bez świateł. Widzicie to? Tu nie ma ograniczonego zaufania, tu jest siła silniejszego. Ile razy widzieliście, że na przejściu bez świateł ktoś stoi 3 metry od krawężnika, bo coś nadjeżdża, więc lepiej się nie zbliżać? W Polsce jak chcesz być bezpieczny, to nie tyle, że wchodzisz na pasy (choć takie Twoje prawo), tylko stoisz od nich jak najdalej. Mimo że możesz na nie wleźć, to puszczasz wszystkie auta, bo wiesz, że one mogą nie puścić Ciebie…

Hiszpańscy przechodnie łamią przepisy na każdym kroku, ale swoich kierowców już do tego przyzwyczaili. Za to my przyzwyczailiśmy się do stania 3 metry od przejścia, choć na nim powinniśmy być królami i władcami. Bo niestety, to kierowcy przeszkolili przechodniów, a nie przechodnie kierowców.

I która wersja gorsza? A gdyby tak… dało się połączyć hiszpańskiego kierowcę z polskim pieszym? Bo polskiego kierowcy z hiszpańskim pieszym lepiej nie próbować.

Marta

zdjęcie tytułowe / fot. Pixabay

“A gdyby tak…” to cotygodniowy cykl, w którym autorka opisuje, a także radzi i zachęca, by rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady (albo do Hiszpanii).

„A gdyby tak…”: Zdradzona w Krakowie! Konsekwencje nie mogły być inne

Najnowsze

Co w Krakowie