Kraków nie należy do najbiedniejszych polskich miast, ale i tak ma swoje finansowe priorytety. Z pewnością nie należą do nich dzikie zwierzęta, bo ponad setka z nich została właśnie zdana na samego siebie. Miasto zdecydowało się przykręcić kurek z pieniędzmi dla Dzikiej Kliniki – placówki Joanny D. Wójcik, która walczy o życie rannych ptaków, jeży, nietoperzy czy krogulca.
Przez mieszkanie Joanny D. Wójcik, która organizuje w nim Dziką Kliknikę, przewinęło się już kilka tysięcy zwierząt, które trafiały do niej po licznych wypadkach i interwencjach mieszkańców. Fundacja została założona trzy lata temu, choć pierwsze zwierzęta otrzymywały pomoc już w 2008 roku. Ten rok może być ostatnim. Do ubiegłego roku klinika otrzymywała z kasy miasta ok. 3800 złotych miesięcznie. Te środki nie wystarczały na całkowite utrzymanie Dzikiej Kliniki, ale stanowiły znaczący zastrzyk gotówki.
Pod koniec roku miasto zdecydowało się na podpisanie umowy na prowadzenie pogotowia interwencyjnego dla zwierząt z zupełnie nową firmą z Racławic – ta z kolei powierzyła działania interwencyjne dwóm innym podmiotom mieszczącym się na terenie Krakowa. Jedna z firm w przeszłości zajmowała się już pomocą dzikim zwierzętom, druga jest związana ze środowiskiem myśliwych, którzy nie słyną z opatrywania ran a dobijania zwierzyny.
Mimo doskonałej opinii, którą cieszy się Dzika Klinika, jej dalsze funkcjonowanie jest niemożliwe, bo utrzymanie aktualnej liczby pacjentów przyjmowanych do kliniki wiąże się z ogromnymi kwotami, które bez miejskiego wsparcia ciężko zebrać jedynie dzięki sponsorom i dobrej woli mieszkańców Krakowa. Większość pacjentów znajdujących się obecnie w Dzikiej Klinice czeka na całkowite wyzdrowienie, a następnie wróci na wolność. Wszyscy, którzy chcieliby wesprzeć działanie Dzikiej Kliniki mogą wpłacać dowolne kwoty pieniędzy na dane:
Fundacja Dzika Klinika, Bank Pekao SA, 51 1240 4650 1111 0010 5077 3087.
(pt)
Simczuk via Foter.com / CC BY-SA