W ostatnim tygodniu krakowska Policja ma nie najlepszą passę. Nocny rajd przez aleje i wypadek czterech młodych ludzi w centrum miasta pokazał, że w weekendowe noce miasto jest słabo zabezpieczone przez służby porządkowe, jeśli chodzi o zapobieganie zdarzeniom drogowym.
Jeżdżąc po krakowskich ulicach, można odnieść wrażenie, że policja koncentruje się w ciągu dnia na pomiarach dopuszczalnej prędkości wzdłuż ulicy Mogilskiej albo w hucie przy stadionie Hutnika. Ktoś nieżyczliwy mógłby pomyśleć, że kontrole na Mogilskiej odbywają się z dwóch powodów. Po pierwsze, żeby zwierzchnicy mogli przyglądać się pracy funkcjonariuszy z okna komendy, albo dla oszczędności, bo radiowozy stoją kilkadziesiąt metrów od wyjazdu z jednostki. Oczywiście, zawsze zdarzy się ktoś, kto przekroczy prędkość, ale nie ma sensu oszukiwać się, że to poprawi bezpieczeństwo na drogach; jedynie zwiększy wpływy do budżetu. Jednak, wydaje się, że tylko przyjezdni łamią przepisy, bo krakowianie przeważnie przestrzegają ograniczeń na tych odcinkach w obie strony.
Są jeszcze trzeźwe poniedziałki na drogach dojazdowych, ale one raczej nie poprawią znacznie bezpieczeństwa, bo w nich można złapać jedynie nieszczęśliwca, któremu coś zostało po weekendowym grillowaniu i stoi w korku, chcąc wjechać do miasta.
Obraz jest smutny. Ostatni wypadek każe postawić otwarte pytanie, dlaczego w weekendowe noce, od piątku do niedzieli, nie ma wzmożonych kontroli drogówki, powiedzmy od 21 do 4 rano. Kraków jest tak usytuowany, że wystarczy te kontrole robić przy mostach, przez które przebiegają główne arterie komunikacyjne oraz przy wyjazdach z miasta. Policyjne auto na „kogutach” lepiej niż jakikolwiek fotoradar studzi prędkościowe ambicje kierowców, co niejednokrotnie pokazała Policja w trakcie Światowych Dni Młodzieży albo ostatnio podczas Igrzysk Europejskich.
Oczywiście, nie zakładam, że policja zatrzyma wszystkich pijanych czy przekraczających prędkość, ale na pewno zadziała prewencyjnie. To działa odstraszająco, bo taka powinna być jej główna rola – zapobieganie takim zdarzeniom. Co z tego, że wystawi się kilkadziesiąt mandatów za przekroczenie dopuszczalnej prędkości na ul. Mogilskiej o 20 km/h, skoro w nocy, przy niewielkim ruchu, można bez obaw „ciąć” przez Aleje grubo ponad setkę? A przecież na tych Alejach też można zabić.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy policja umie sobie poradzić z takimi rzeczywistymi problemami, a nie patrzyć tylko na służbową statystykę.
Marek Adamski
Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl