Miastu królów polskich trudno odmówić uroku. Fakt to niezaprzeczalny, dyskutować nie będziemy. Niestety, to, co uchodziło za ekstrawaganckie w czasach, gdy w dumnym Krakowie sztuką było znaleźć budkę z kebabami, dziś straszy – szkoda, że wyłącznie mieszkańców.
Straszył nas już potwór z Loch Ness, w górach podobno mała Kasia widziała kiedyś Yeti. Wampiry siały postach do czasu ekranizacji „Zmierzchu”, a wilkołaki zawitały do nadbałtyckiego kraju, gdy zalała go fala upałów, której czoło, a raczej brzuch, stawili roznegliżowani miastowi, dumnie prezentujący dorodnie owłosione torsy. Dostarczyciele mocnych wrażeń nieustannie poszukują nowych rozwiązań, które mają na celu przestraszenie swoich odbiorców. Stephenie Kingu, Quentinie Tarantino, zapraszam do Krakowa, który „wódką stoi i ma się dobrze„.
W Krakowie mamy obecnie tylko dwa liczące się kluby piłkarskie. I chwała Ekstraklasie, gdyż dzięki temu jest połowiczna szansa na to, że wyrwani do odpowiedzi podczas wieczornego spaceru, zdołamy udzielić poprawnej odpowiedzi. Ewentualnie, zawsze można założyć czerwony szal, którego kolor znajduje się na obu herbach piłkarskich klubów. Jeśli nie uchroni przed futbolowym chrztem, to przynajmniej z gracją przykryje krew cieknąca z popękanej wargi.
Kraków umiłował sobie tunele. Gdy wracam z wieczornej imprezy i dane jest mi pokonywać krótki odcinek z Powstańców Wielkopolskich na Plac Bohaterów Getta muszę przejść w okolicy dwóch tuneli, które na krakowskich forach zostały owiane legendami. Skręcam jednak chwilę wcześniej, bo choć umysł stłamszony kilkoma lampkami wina, to podpowiada, że ewentualne 50-złotowy mandat od policjanta będzie najmniejszym wymiarem kary.
Ale przecież wypada odwiedzić Kazimierz, nie jest jeszcze tak późno. Idę dumnym krokiem, mijam budynki, które pamiętają więcej, aniżeli kroniki mojej szkoły, a wśród popękanych ścian dostrzegam jedynie lokalnych squatersów. Boli mnie głowa, nie wiem tylko czy to fragment elewacji jest tego bezpośrednią przyczyną. Trochę wypiłem…
Cóż, budzę się rano. Jest weekend, pojadę na Halę Targową. Może uda się kupić za bezcen jakąś dobrą książkę. Jest! Udało się, Hemingway za 3zł ,bo ludzie rzucili się na biografię Amy Winehouse. I gdy upolowałem zwierzynę, wtem zjawia się kolejny myśliwy, który zamiast książki spod bluzy wyciąga zestaw noży, za 3zł każdy. Rzucam piątkę, z szacunku do własnej aorty i odchodzę, bez noża, z Hemingwayem za 8zł.
Quentinie, przywieź sprzęt i nagrywaj. Bogusław Linda u nas z pewnością zagra, bo skoro Łódź jest miastem meneli, to myśmy są artyści!
Jakub Stolarczyk