Bez charyzmy, bez jaj, bez poglądów

PUBLICYSTYKA. Gapiłem się ostatnio na ślimaka. Szedł. Czy tam pełznął. W każdym razie zostawiał za sobą, na rozgrzanym, czarnym asfalcie, wilgotną, tłustą plamę. Gapiłem się dobre dziesięć minut. W końcu wgramolił się na krawężnik, aby po chwili zniknąć w kępce trawy porośniętej chwastami. Ot, był. Przez chwilę zaznaczył swoją obecność, zostawiając za sobą niezbyt estetycznie wyglądający ślad, i zniknął w czeluściach. Dokładnie tak, jak nasi politycy…

Różnica jest taka, że ten ślimak, swoją charyzmą, mógłby obdzielić połowę krakowskich posłów i senatorów. O „politykach” niższej rangi nie wspominając.

W Krakowie trwa obecnie rozpoczęta przez Łukasza Gibałę akcja o kryptonimie „odwołać Majchrowskiego”. Zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum idzie lepiej, niż zapewne spodziewał się tego inicjator. Ludzie pokazują, że chcą zmian. I – bez względu na to, czy w razie ewentualnych wyborów poprą Gibałę, czy też nie – na razie sięgają do kieszeni, aby pokazać Majchrowskiemu żółtą, a następnie być może czerwoną kartkę.

Sęk w tym, że wojujący Gibała jest sam na placu boju. Miał odwagę, być może popartą wyłącznie ogromnymi ambicjami i marzeniami o władzy przez wielkie W, powiedzieć, że Krakowem rządzi klika, a Majchrowski jest beznadziejnym prezydentem. Wyszedł do ludzi i zakomunikował: Majchrowski jest do bani. To znaczy użył innego określenia, ale o to mniej więcej chodziło w tym przekazie.

Tymczasem pozostali politycy zachowują się jak przyczajony tygrys, ukryty smok. Posłowie Nowoczesnej, Kukiz’15, czy Platformy Obywatelskiej czekają, aż Gibała odwali za nich czarną robotę, osłabi całkowicie Majchrowskiego poddając go pod ocenę wyborców, aby następnie – gdy zrobi się dobry klimat do kopania urzędującego prezydenta – walić w niego jak w bęben. Dlaczego nie teraz, drodzy politycy? Chcecie coś jeszcze ugrać? Czekacie co wam zaoferuje Majchrowski?

Bo o czym innym świadczą wypowiedzi Jerzego Meysztowicza (Nowoczesna) czy Agnieszki Ścigaj (Kukiz’15)? Ten pierwszy mówi wprost:  – Pan Gibała rozpoczął zbieranie podpisów. Nie wiemy, czy uda się zebrać podpisy. Jak się uda i będzie referendum, to się odniesiemy, ale nasza ocena w tej chwili jest taka, że to jest awantura, która nie służy Krakowowi. Z oficjalnym stanowiskiem wstrzymamy się do decyzji o referendum (więcej tutaj). Wtóruje mu posłanka Kukiz’15: – Nie ma oficjalnego stanowiska ruchu. Z całą pewnością jesteśmy za szanowaniem woli mieszkańców (więcej tutaj). Jasnego stanowiska nie wypracowała też Platforma Obywatelska, w której jak zwykle ścierają się dwa obozy. Politycy PiS mówią w kuluarach, że oni ręki do zbierania podpisów nie przyłożą, ale jak już Majchrowski poleci ze stołka, to chętnie go pochowają jak najdalej od placu Wszystkich Świętych, wbijając ostatni gwóźdź do trumny.

Tymczasem dobrze byłoby mieć odwagę, charakter, cechy przywódcze i powiedzieć wprost za Gibałą: Majchrowski jest do bani, wypad z nim. Albo wręcz przeciwnie: Majchrowski jest w porządku, zostawmy go i olejmy Gibałę, bo to, co robi, to hucpa.

Białe jest białe, czarne jest czarne. W ewentualnym referendum będą do zaznaczenia dwie odpowiedzi: „tak” lub „nie”. Krakowianie nie będą mogli „pitolić” czegoś na zasadzie: „a to w sumie to ja bym może sobie postawił krzyżyk pośrodku, albo i nie, bo zobaczę, gdzie postawią inni i co przyniesie mi więcej korzyści. No bo jak odwołają Jacka to będę przeciwko niemu, a jak go nie odwołają to będę za nim i mu powiem na ucho, że jest mega, giga, odjechany i że go kocham”.

Ciepłe kluchy lubię, ale na obiad. Podawane ze ślimakami. Od wybrańców narodu (w tym moich) oczekuję jednoznacznych poglądów. Od polityków, którzy mają reprezentować mnie w wielkim świecie i zabiegają o mój głos, oczekuję, że jasno przedstawią swoje opinie na ważne dla mnie tematy. Że się opowiedzą „za” lub „przeciw”. Że określą swoje poglądy. Bo tylko na tej podstawie mogę ocenić, czy postawię na nich krzyżyk w życiu czy na karcie do głosowania.

Łukasz Mordarski

fot. Jan Lorek

3 KOMENTARZE

Najnowsze

Co w Krakowie