Stoją tam niemal cały rok i zajmują miejsca parkingowe, które i tak są deficytowym „towarem” na terenie miasta. Mowa o przyczepach kempingowych. Taka sytuacja ma miejsce na przykład na osiedlu na Kozłówce, o czym informuje nas nasza Czytelniczka. Straż miejska nie może jednak nic z tym robić, bo pojazdy zaparkowane są legalnie. Mimo że przez niemal 11 miesięcy w roku zajmują te same miejsca, nie dając szans innym kierowcom, na postawianie tam swojego auta.

Pani Marta, w mailu do naszej redakcji, przesłała kilka zdjęć przyczep kempingowych, które – jej zdaniem – prawie przez cały rok blokują miejsca parkingowe. – Na osiedlu jest spory deficyt takich miejsc i ludzie nie mają gdzie zaparkować, gdy wracają z pracy. A te przyczepy tam stoją i stoją, co wyklucza jakąkolwiek rotację – napisała nasza Czytelniczka.
Problem nie dotyczy tylko tego osiedla. Takich spraw w całym Krakowie jest co najmniej kilkaset. Właściciele przyczep po prostu parkują pojazdy na wiele miesięcy na ogólnodostępnych parkingach.

Tymczasem parkowanie przyczep kempingowych na drogach i parkingach publicznych ma pewne ograniczenia. – Znak drogowy (D-18) „parking” oznacza miejsce przeznaczone na postój pojazdów, z wyjątkiem przyczep kempingowych, chyba że jest pod nim umieszczona tabliczka (T-23e) zezwalająca na parkowanie takich przyczep – wyjaśnia Marcin Warszawski z krakowskiej straży miejskiej.
Jeśli więc mieszkańcy wiedzą o nieprawidłowo zaparkowanej przyczepie kempingowej mogą poprosić strażników o podjęcie interwencji. – Natomiast w sytuacji, gdy na danym terenie brakuje „specjalnych” miejsc postojowych mieszkańcy powinni rozważyć zwrócenie się do zarządcy drogi czy parkingu o ich wyznaczenie – podpowiada Warszawski.
Tak stało się na przykład na jednym z osiedli na Kurdwanowie, gdzie spółdzielnia mieszkaniowa podjęła decyzję o wyznaczeniu trzech miejsc postojowych specjalnie dla przyczep.
(lm)