PiS szykuje się do zmiany ordynacji wyborczej, a właściwie do podziału Polski na okręgi wyborcze do Sejmu. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że będzie ok. 100 okręgów wyborczych, dziś jest ich tylko 41. Co to oznacza? Jak to wpłynie na wyniki wyborów? I czy PiS zdecyduje się na tak rewolucyjne zmiany?
Zacznijmy od niedawnej zapowiedzi władz PiS o zmianach w strukturach regionalnych partii rządzącej. Obecnie ma ona 41 pełnomocników lokalnych. Co ważne – każdy odpowiada za obszar tożsamy z jednym okręgiem wyborczym do Sejmu. Teraz pełnomocników ma być 99. Wiele lata temu PiS dostosowało swoje struktury do mapy wyborczej, teraz najprawdopodobniej do mapa wyborcza zostanie dopasowana do struktur PiS.
Oficjalnie PiS temu zaprzecza. Nie ma jednak żadnych przeszkód, by zmiany w ordynacji wprowadzić w ostatniej chwili. Prezydent raczej ustawę podpisze, a Trybunał Konstytucyjny na pewno jej nie zakwestionuje.
Podstawowe pytanie nie jest więc takie, czy PiS zdecyduje się na takie zmiany, ale co partia rządząca miałaby na nich zyskać.
Więcej okręgów wyborczych będzie oznaczać, że w każdym wybranych zostanie mniej posłów. Przy stu okręgach w każdym do podziału będzie 4 lub 5 mandatów (w Sejmie jest 460 miejsc). Przy tak małej liczbie mandatów w okręgu praktycznie wyeliminowane z walki zostaną mniejsze ugrupowania. Po obu stronach sceny politycznej. Które to ugrupowania? Wystarczy spojrzeć na sondaże, bo nawet 10-proc. poparcie może nie dać miejsca w Sejmie!
W ten sposób PiS pozbywa się jednego problemu – że część głosów z prawej strony zabierze mu Konfederacja, a nie daj Boże startujący samodzielnie Zbigniew Ziobro. Ale można też będzie tak przypisać mandaty do okręgów, by np. nawet przy mniejszym poparciu dla PiS niż dla obecnej opozycji podział był tam równy – 2 do 2. A tam, gdzie PiS ma przewagę, można przypisać 5 mandatów, co da wynik np. 3 do 2.
Jak może wyglądać podział na okręgi? Gdyby rzeczywiście miała ich być setka, to najprawdopodobniej pokryją się one z okręgami do Senatu. Np. obecny okręg krakowski zostałby podzielony na 3 osobne okręgi. Przy czym dwa byłyby w Krakowie, a trzeci tworzyłyby powiaty krakowski, miechowski i olkuski (taki okręg jest w wyborach do Senatu). Na pół zostałyby podzielone także okręgi tarnowski i nowosądecki. W Małopolsce zachodniej pozostałby pewnie jeden okręg. Mogłoby też dojść do innego niż obecnie łączenia ze sobą powiatów.
Podział na 100 okręgów w wyborach do Sejmu wymuszałby na opozycji start z jednej wspólnej listy. Przy dwóch PiS miałoby wygraną w kieszeni, przy trzech opozycję czekałaby klęska. To oczywiście założenie przy obecnych sondażach. Jest też ryzyko dla PiS, że takie postawienie na walkę dwóch obozów może skończyć się przegraną dla tego obecnie rządzącego.
Grzegorz Skowron
Teksty publikowane w dziale Publicystyka są prywatnymi opiniami autorów. Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub wyrazić swoje zdanie na naszym portalu? Napisz: redakcja@krknews.pl.