Służy do umawiania się na randki, seks, pogawędki przy winie i… na pewno do czegoś jeszcze. Ile ludzi, tyle pomysłów. Tinder – jedna z najpopularniejszych aplikacji randkowych na świecie. Jest alternatywą dla samotnych i okazją do skoku w bok dla małżonków. Po prostu inspiruje. Tym razem zainspirowała twórców do stworzenia aplikacji dla… zwierząt. Na wzór i podobieństwo Tindera.
Taka aplikacja powstała w Gdańsku. Stworzyli ją wolontariusze – programiści i nazywali „Na4Łapy”. Tinder dla zwierząt ma przyspieszyć adopcję kotów i psów ze schroniska „Promyk”.
Działanie jest banalne i w praktyce przypomina oryginalnego Tindera. Różnica jest taka, że zamiast zdjęć kobiet i mężczyzny, pojawiają się psy i koty, a użytkownik może kliknąć „lajka”. W opcjach wyszukiwania można wybrać między innymi rodzaj zwierzęcia, wielkość, czy płeć. Możemy też przeczytać opis zwierzaka i umówić się na wizytę w schronisku.
I teraz najważniejsze – z budżetu miasta nie wydano na ten cel ani złotówki, a aplikacja powstała dzięki partnerstwu z prywatnym podmiotem. Co więcej, kod programistyczny dostępny jest publicznie i bez opłat, a to oznacza, że mogą korzystać z niego także inne samorządy!
– Pomysł genialny! – piszą użytkownicy. – Wszystkie schroniska powinny takie mieć.
Czas więc na Kraków? Może warto, aby urzędnicy zainteresowali się tym, co robią ich koledzy w Gdańsku i skorzystali z pomysłu. Tym bardziej, że ten można mieć za darmo. Wystarczą tylko chęci…
Rafał Galus