– Swoją odwagę budowałem od szóstego roku życia. Jako kilkunastoletni chłopiec pokonywałem najtrudniejsze tory kajakowe, gdzie każde niewłaściwe ułożenie wiosła groziło śmiercią lub utopieniem, a do tego też dochodziło. Dlatego publiczne nazywanie mnie tchórzem to chamstwo i bezczelność – stwierdził na poniedziałkowej sesji sejmiku marszałek małopolski Witold Kozłowski.
Takie słowa marszałka padły w trakcie dyskusji nad projektem w sprawie odwołania Jana Tadeusza Dudy z funkcji przewodniczącego małopolskiego sejmiku. Witold Kozłowski swoje słowa skierował do posła Aleksandra Miszalskiego, który publicznie nazwał obecnego marszałka tchórzem. W ten sposób Witold Kozłowski negował wniosek o odwołanie przewodniczącego Jana Dudy. Marszałek tłumaczył, że nie widzi podstaw do odwołania ojca prezydenta, że przewodniczący dobrze prowadził dyskusję i że słowa, które padały na sesji z ust Jana Dudy, padały w emocjach.
Ostatecznie radni PiS w ogóle nie poddali pod głosowanie wniosku odwołanie Jana Dudy. Po wystąpieniu Jacka Krupy, który przedstawił uzasadnienie wniosku oraz Witolda Kozłowskiego – jako szefa klubu PiS, dyskusji już nie było. Witold Kozłowski złożył wniosek formalny o odrzucenie projektu uchwały opozycji i głosowanie odbyło się jawnie, choć wszystkie sprawy personalne powinny być głosowane w trybie tajnym. Przedstawiciele PiS i urzędowy prawnik twierdzili, że wszystko jest zgodne z prawem, opozycja nie kryła zaskoczenia sposobem odrzucenia jej wniosku. Jacek Krupa stwierdził, że w ten sposób została złamana ustawa o samorządzie województwa.
– Przestali udawać, że to sejmik wojewódzki, to sejmiki pisowski – skomentował nam radny Tomasz Urynowicz, były wicemarszałek województwa.
(GS)